Wuhan na dziejowej arenie
Wuhan to miasto szczególne w historii Chin. Miasto skłaniające do refleksji. Pod naporem wuhańskim władze w Pekinie zmieniały kurs polityczny, upadało cesarstwo. Patrząc na historię najnowszą Państwa Środka, przez pryzmat „miasta zamkniętego”, przynajmniej dwa wydarzenia cisną się na usta: powstanie w garnizonie wuhańskim w 1911 roku i zajścia z czasów „rewolucji kulturalnej” w 1967 roku. A teraz, od początku roku 2020, to trzecie „wejście” na scenę dziejową Chin. Jak pisze Fang Fang, w swoich „Zapiskach z Wuhanu”, wuhańczycy to bardzo poczciwi, lojalni ludzie, dla których ważną kwestią jest wzajemność, nie odmawiają pomocy władzom, ale mają też swoje oczekiwania. Kiedy takowych nie ma, stają się „jiang hu”: społeczeństwem w szarej strefie. To część społeczeństwa, która nie podąża za konfucjańskimi wzorcami biurokratycznymi, ale tworzy własne niezależne struktury, oparte na dalekowschodnich sztukach walki, często negujące wszystkie oficjalne dekrety. Pierwowzór tej chińskiej szarej strefy opisany został w „Opowieści znad brzegów rzek” z XIV wieku, której pierwowzorem byli banici, działający między innymi na terenie dzisiejszej prowincji Hubei, ze stolicą w Wuhanie.
Początek XX wieku w Chinach to próby stworzenia systemu, który umożliwiłby reformy państwa. W Hubei, podobnie jak w innych miejscach Chin, w siłę rosła owa „szara strefa”, społeczeństwo „jianghu”. Jesienią 1911 roku, przy braku poparcia ze strony innych organizacji w Chinach, wojskowi z Wuhan sami zdecydowali o powstaniu. Na wiadomość o tych planach namiestnik Rui Chen wprowadził stan oblężenia, miasto zostało zamknięte. Do obalenia władzy cesarskiej w prowincji doszło, de facto, przypadkiem: Sun Wu, jeden z liderów, przez nieumyślny wybuch grantu, zdekonspirował miejsce tajnych spotkań. Pojmano przywódców a wyroki śmierci wykonano następnego dnia. Aby uniknąć dalszych aresztowań wojsko rozpoczęło powstanie. Znane jako Rewolucja Xinhai zmieniło Chiny, powstania wybuchały w kolejnych prowincjach a w lutym 1912 roku cesarstwo upadło, podjęto decyzję o proklamowaniu republiki. Garnizon z Wuchang (obecnie dzielnica Wuhanu) stał się symbolem nowej władzy, nowych Chin.
Po raz kolejny, na arenę dziejów współczesnych Chin, Wuhan wkroczył w 1967 roku. Kiedy „rewolucja kulturalna” hulała na dobre, walki frakcyjne toczyły Chiny, płomień permanentnej rewolucji ogarniał państwo, Wuhan się zbuntował. Poszukiwał normalności. Garnizon stacjonujący w mieście, niczym przy upadku cesarstwa, ruszył na „czerwoną gwardię”, tym samym sprzeciwił się decyzjom samego przewodniczącego Mao Zedonga. Dwaj wysłannicy Mao, lewicowcy Wang Li i Xie Fuzhi próbowali opanować sytuację, jednak szybko zostali aresztowani i z misji nic nie wyszło. Potajemnie także przewodniczący Mao Zedong udał się do miasta…i o mały włos nie został aresztowany przez szeregi Chińskiej Armii Ludowo-Wyzwoleńczej. W tym mieście u brzegu Jangcy, „jego” lewicowcy i armia prowadzili zażarty spór, a „naczelny sternik” musiał uznać, że wprowadzenie na scenę polityczną studentów – „czerwonogwardzistów” było błędem. Wówczas podobnie jak w 1911 roku to armia reprezentowała nastroje społeczne. Był to koniec etapu „rewolucji kulturalnej”, znanego jako „gorący okres”, w którym Chiny były podzielone i pogrążone w całkowitym chaosie. Oczywiście „Dziennik Ludowy”, tuba propagandowa Komunistycznej Partii Chin, ukazał owe wydarzenia jako element kontrolowanych działań. Armia wkroczyła do systemu politycznego ChRL, stabilizując sytuację i jednocząc społeczeństwo a specjalnymi dekretami przyznano, iż należy zawieszać walki z udziałem studentów.
Indolencja biurokratów
Wraz z opublikowaniem informacji o wirusie Wuhan wkroczył po raz trzeci, jak zawsze w sytuacji dramatycznej. To za sprawą zapisków Fang Fang, o których ostatnio głośno w chińskim internecie. To bardzo emocjonalna lektura pełna walki, przerażenia, śmierci i błagania o sprawiedliwość. Ale to także tekst o potrzebach zmian, o konieczności reform, czasami wydaje się że sam wirus jest sprawą wtórną. Przede wszystkim Fang Fang ukazuje indolencję urzędników, którzy nie są różni od swoich odpowiedników w innych częściach Chin, a po prostu w Wuhan mieli mniej szczęścia. Biurokraci działają na podstawie regulacji, dokumentów, procedur, jeżeli ich nie ma, są skonfundowani i nic nie robią. Skoro władze prowincji zorganizowały uroczyste obchody Chińskiego Nowego Roku, trudno spodziewać się, aby urzędnicy w tym samym czasie ostrzegali o śmiertelnym zagrożeniu. Fang Fang pyta retorycznie: Gdzie się podział zdrowy rozsądek? Tu podobnie jak w innych krajach, pracownicy urzędów nie biorą na siebie odpowiedzialności. Kiedy sytuacja jest stabilna, mówi się w Chinach, że dzięki dobrej, sprawnej biurokracji są osiągane wyznaczone cele, ale kiedy sytuacja staje się trudna, czy tak jak w Wuhan dramatyczna, władze lokalne usuwają się w cień, nie mają poczucia wstydu, nie są odpowiedzialne. W Wuhan urzędnicy próbowali zaklinać swoimi wytycznymi rzeczywistość. Uspokajano nastroje społeczne, podając informacje w rodzaju „wirus możemy kontrolować”, „nie przenosi się z człowieka na człowieka”. Obecność urzędników w terenie nie ma nic wspólnego z realną pomocą, raczej z wpisaniem do statystyk, tabelek, które potem przekazane do centrali budują pozytywny wizerunek władz lokalnych i pozornie zapewniają Pekin, że wszystko jest ok. Z dziennika Fang Fang wynika, że na początku epidemii, w styczniu 2020 roku, dla władz ważniejsze było przeprowadzenie lokalnego zgromadzenia przedstawicieli ludowych – lokalnego parlamentu, wygłoszenie corocznego referatu rządu Hubei, podanie danych o wzrostach gospodarczych. Tu rząd lokalny musiał mieć sukces, a Wydział Zdrowia na czas posiedzeń przestał publikować dane o zachorowaniach. Na dalszych stronach Fang Fang sugeruje przeniesienie terminów lokalnych parlamentów, tak by nie odbywały się w sezonie grypowym. Inaczej zawsze takie problemy będą przemilczane.
Cechy charakteru
W tym kontekście szczególną uwagę przykuwa rozdział ósmy: Chińczycy nie potrafią przyznać się do błędu – pisze Fang Fang. Autorka wnosi o przyznanie się do błędu grupy ekspertów na czele z pekińskim profesorem Wang Guangfa, którzy przyjechali ze stolicy zbadać sytuację. Uznali oni, że sytuacja nie stwarza zagrożenia a rozprzestrzenianie się wirusa zostanie szybko opanowane. Autorytet za jaki uważano medyków runął jak domek z kart. Społeczeństwo zażądało sprawiedliwości i dostępu do prawdziwej informacji. W kolejnych akapitach Fang Fang nawołuje to tego by realnie powrócić do maksymy reformatora Deng Xiaopinga: poszukujmy prawdy w faktach (shishi qiushi). Dlatego też tekst roi się od pytań: ilu zmarło? jak wygląda sytuacja? dlaczego nie mieliśmy informacji? Wiele mówiące są też porównania statystyk z wuhańskich szpitali: ilości przerażają. To tysiące pacjentów.
43. dnia zamknięcia miasta przywołuje postacie: premiera Zhou Enlai’a, Lei Fenga oraz Yu Luoke. Pierwszy z nich to ikona chińskiej polityki, postać pozytywnie kojarząca się Chińczykom: racjonalizator, technokrata. Druga postać to bohater maoistowskich czasów, który pośmiertnie propagowany był jako bohater i wzór dla młodzieży. Ostatnia postać, zupełnie nieznana: młody literat, stracony na Stadionie Robotniczym w Pekinie w 1970 roku, ofiara „rewolucji kulturalnej”. Ten ostatni wątek jest najbardziej poruszający. Yu Luoke – intelektualista, którego uznano za wroga klasowego, domagał się respektowania praw człowieka, domagał się równości. Urodził się w Nankinie, czyli tam, gdzie Fang Fang, jego rodzice studiowali w Japonii a po przejęciu władzy przez komunistów aresztowano ojca, którego okrzyknięto kułakiem i prawicowcem. Teksty Yu Luoke zyskały popularność, ale nie zyskały akceptacji rewolucyjnych komitetów. Dopiero w 1979 roku, 9 lat po śmierci, został zrehabilitowany. W opisach Fang Fang to właśnie narracja o „rewolucji kulturalnej” wybrzmiewa jako jeden z elementów refleksyjnego podejścia do dziejów współczesnych Chin. Wspominając swoją młodość, pisarka przywołuje obrazy wtłoczenia młodych, bezwolnych, niesionych przez propagandę do walki o zgubne ideały. Do młodych, współcześnie wchodzących w dorosłe życie, woła: myślcie samodzielnie!
Czy Wuhan zapomni?
Biorąc pod uwagę cechy opisane przez Fang Fang wuhańczycy, mający poczucie własnej wartości i roli jaką ich przodkowie odegrali w historii Chin, nie będą skorzy zapomnieć, jak zostali potraktowani w początkowej fazie epidemii: nikt im nie powiedział, że wirus będzie siał złowieszcze plony. Zostali zdezinformowani a lekarzy, którzy odważnie ostrzegali, takich jak Li Wenliang, początkowo uznano za „antypaństwowców”. Ten pierwszy styczniowy etap braku reakcji i urzędniczej indolencji pozostanie długo w pamięci. Władze powinny przyznać się do błędów i przeprosić – mówi wuhańska autorka. To lekcja do odrobienia. Wkrótce lokalny aktyw został odwołany przez Pekin. Co ciekawe 20 marca br. „Dziennik Ludowy” przyznał, że lokalne służby zmusiły doktora Li do odwołania swoich internetowych wpisów z 30 grudnia ubiegłego roku, nie mógł już alarmować o rosnącym zagrożeniu. Sprawy musiały zaczekać, aż epidemia stała się faktem. Mimo tych krytycznych uwag późniejsze działania władz, dość sprawne, już nie budzą u autorki takich wątpliwości. Wirus został powstrzymany a miasto wraca powoli do normalności.
***
Cała zatem narracja Fang Fang wpisuje się w jej wuhańskich poprzedników z czasów upadku cesarstwa i straconej dekady „rewolucji kulturalnej” i jest jednym z wielu głosów postulujących zmiany w Państwie Środka. Jest głosem zwykłych obywateli, refleksją nad Chinami, jest pewnego rodzaju manifestem. Jednych ten manifest pobudza do oddolnych działań, innych gorszy, bo szkaluje państwo chińskie. Przesłanie Fang Fang jest jasne: ta walka to nie jest zwycięstwo władzy czy partii, to zwycięstwo społeczeństwa.