Zgodnie z przewidywaniami Seulu objęcie funkcji specjalnego przedstawiciela USA ds. Korei Północnej przez Sung Kima przyspieszyło powrót do dyskusji o dialogu. Przez pięć dni w Seulu odbył się szereg spotkań dwustronnych i trójstronnych, które miały na celu przygotowanie sojuszników do wznowienia negocjacji w sprawie denuklearyzacji KRLD. Tuż przed wizytą Sung Kima w Seulu, Pjongjang również wysłał sygnał o pewnej gotowości do wznowienia rozmów. Przewodniczący Kim Jong Un podczas sesji plenarnej Komitetu Centralnego Partii Pracy Korei przedstawił strategię „konfrontacji i dialogu” względem Stanów Zjednoczonych. Przewodniczący KRLD uznał, że jego państwo powinno być gotowe zarówno na zaostrzenie konfliktu, jak i wznowienie negocjacji – a wszystko ma zależeć od kolejnych kroków podejmowanych przez administrację Joe Bidena. Według Seulu strategia Pjongjangu wskazuje, że Kim Jong Un nie zamierza celowo unikać negocjacji ze Stanami Zjednoczonymi. W podobnym tonie wypowiedź ta została odebrana przez Waszyngton – doradca ds. bezpieczeństwa narodowego Jake Sullivan nazwał przemówienie „interesującym sygnałem”, na który odpowiedział Sung Kim wyrażając gotowość do rozmów z przedstawicielem KRLD.
Zapał Seulu i Waszyngtonu szybko ostudziła Kim Yo Jong, siostra Kim Jong Una, oświadczając na łamach północnokoreańskich mediów, że Stany Zjednoczone „odbierają sygnały z KRLD w zły sposób”. Według Pjongjangu „oczekiwania” Waszyngtonu spotkają się z „rozczarowaniem”. Kim Yo Jong chodziło zapewne o porzucenie przez Pjongjang programu nuklearnego – co na pewno nie będzie miało miejsca przed zniesieniem sankcji.
Obserwując relacje na linii Waszyngton-Pjongjang można dostrzec jak obie strony „przerzucają piłeczkę”. Opcja wznowienia dialogu pozostaje na stole, ale każda ze stron chce wybadać ile może zyskać na negocjacjach. Takie opóźnianie wznowienia negocjacji działa oczywiście na niekorzyść prezydenta Moon Jae-ina, którego kadencja dobiega końca – a Partia Demokratyczna potrzebuje przełomu w relacjach międzykoreańskich, aby odbudować poparcie w oczach opinii publicznej. Korea Północna będzie kontynuować strategię „czekania na ruch drugiej strony”, a pierwszym sprawdzianem mogą okazać się wspólne manewry wojskowe między Stanami Zjednoczonymi i Koreą Południową, które odbędą się w sierpniu. Od lat KRLD żąda wstrzymania ćwiczeń jako gestu dobrej woli i rzeczywistej gotowości do negocjacji.
W kontekście możliwości wznowienia dialogu warto także zwrócić uwagę na wypowiedź przewodniczącego Kim Jong Una dotyczącą sytuacji w kraju. Podczas sesji plenarnej Kim Jong Un poinformował o niedoborach żywności ze względu na klęski żywiołowe, co poskutkowało decyzją o powołaniu do pracy w gospodarstwach rolnych kobiet. Treść tego wystąpienia została przekazana przez media, a więc jej odbiorcami mieli być nie tylko Koreańczycy. Przyznawanie się do problemów z żywnością jest nietypowe w przypadku Korei Północnej i można odebrać to jako zasygnalizowanie pewnej karty przetargowej – negocjacje mogą zacząć się od zaoferowania KRLD pomocy humanitarnej oraz zniesienia części sankcji, które mogą poprawić sytuację w kraju.
Omawiając północnokoreańską strategię „konfrontacji i dialogu” nie można zapominać o Chinach. Pjongjang przygląda się napięciom na linii Waszyngton-Pekin, chcąc poprawić swoją pozycję negocjacyjną poprzez ponowne zbliżenie z Chinami. W ostatnim czasie w Korei Północnej można zaobserwować intensyfikację promocji współpracy z Pekinem jako istotnym sojusznikiem.
Dopóki Stany Zjednoczone będą proponować „bezwarunkowe” spotkanie, dopóty Korea Północna nie będzie reagować na takie zaproszenia. Decyzję o wznowieniu dialogu Pjongjang dostosuje do własnego harmonogramu ważnych uroczystości lub będzie czekać na konkretne propozycje – aby w kraju ogłosić negocjacje zwycięstwem. Innym scenariuszem jest katastrofalne pogorszenie sytuacji w kraju, kiedy władze KRLD zostaną zmuszone do pójścia na ustępstwa, aby nie powtórzyć sytuacji z lat 90-tych XX wieku, czyli klęski głodu nazywanej przez propagandę Trudnym Marszem.