W południowokoreańskich mediach dużą część uwagi poświęcono nowemu japońskiemu gabinetowi, w skład którego weszło wielu bliskich współpracowników Abe Shinzo. Wśród nich znajduje się Matsuno Hirokazu, nowy sekretarz gabinetu Japonii. Matsuno wcześniej pełnił funkcję ministra edukacji i był krytykowany przez Seul za promowanie stanowiska zaprzeczającego udział japońskiego rządu w procederze niewolnictwa seksualnego w czasie drugiej wojny światowej. Co więcej, w 2014 roku Matsuno zażądał wycofania oświadczeń Kono Yoheia oraz Murayamy Tomiichiego w sprawie japońskich zbrodni wojennych. Ministerstwem Gospodarki, Handlu i Przemysłu pokieruje natomiast Hagiuda Koichi, również były minister edukacji. W 2015 roku Hagiuda nazwał Koreę Południową „państwem, które nie zasługuje by mieć sekretarza generalnego ONZ”, odnosząc się do Ban Ki-moona. Ponadto w czasie kierowania Ministerstwem Edukacji Hagiuda „złagodził” określenia związane z niewolnictwem seksualnym w japońskich podręcznikach.
Warto zauważyć, że ministrowie, którzy pozostali na swoich stanowiskach również można zaliczyć do „japońskich jastrzębi” o prawicowych poglądach – a więc konfliktowych w stosunku do południowokoreańskich roszczeń historycznych. Ministrem spraw zagranicznych pozostał Motegi Toshimitsu, od 2019 roku współpracujący zarówno z premierem Abe, jak i jego następcą Sugą. Na ten okres czasu przypada zaostrzenie sporu na linii Tokio-Seul – wprowadzenie zakazu eksportu kluczowych dla południowokoreańskiej gospodarki materiałów pod pozorem obawy o ich nielegalny eksport do KRLD. Warto zauważyć także, że Motegi do tej pory nie spotkał się z południowokoreańskim ambasadorem w Tokio Kang Chang-ilem, który został szefem misji dyplomatycznej w styczniu tego roku. Natomiast Ministerstwem Obrony nadal będzie kierować Kishi Nobuo, młodszy brat Abe Shinzo. Kishi wywołał kontrowersje w sierpniu tego roku, kiedy odwiedził świątynię Yasukuni – w Korei Południowej uznawaną za symbol zbrodni wojennych.
W końcu sam premier Kishida nie cieszy się sympatią Koreańczyków – w 2015 roku jako szef MSZ uczestniczył w negocjacjach dotyczących porozumienia w sprawie kobiet-pocieszycielek. Podpisany przez Park Geun-hye traktat nigdy nie zyskał społecznego poparcia, a obecna administracja Mooon Jae-ina uznała porozumienie za niewystarczające i wezwała Tokio do renegocjacji.
Nakreślone w południowokoreańskich mediach sylwetki członków nowego japońskiego rządu łączy nie tylko współpraca z byłym premierem Abe, ale przede wszystkim podobne poglądy w kwestiach historycznych. Te jak wiemy są źródłem obecnego napięcia w relacjach na linii Tokio-Seul. Wszystko wskazuje na to, że Tokio utrzyma twarde stanowisko w tej kwestii, żądając od Seulu respektowania postanowień porozumienia z 2015 roku czy traktatu z 1965 roku dotyczącego normalizacji relacji dwustronnych. Ponadto problemy wewnętrzne sprawiają, że naprawa relacji z Koreą Południową nie jest priorytetem.
Inaczej sytuacja przedstawia się dla administracji Moon Jae-ina. Prezydent Korei Południowej nie ma wiele czasu na realizację zapowiadanej w 2017 roku japońskiej polityki „dwutorowej” mającej na celu separację sporów historycznych od budowania „zorientowanych na przyszłość” stosunków. Jak się okazało w 2019 roku jest to niezwykle trudne: wyrok koreańskiego sądu w sprawie przymusowej pracy w czasie okupacji nakazujący japońskim firmom wypłacenie odszkodowania Koreańczykom doprowadził do decyzji Tokio o usunięciu Korei Południowej z listy preferowanych partnerów handlowych. Już sam początek relacji między Kishidą i Moon Jae-inem zwiastuje brak zmiany stanowiska Tokio – pomimo wysłania listu z gratulacjami, do tej pory przywódcy obu państw nie przeprowadzili rozmowy telefonicznej. Błękitny Dom miał nadzieję na organizację spotkania przy okazji szczytu G20 w Rzymie pod koniec października – jednak już teraz premier Kishida zapowiedział, że będzie uczestniczyć w tym wydarzeniu online.
Dla Korei Południowej odbudowa relacji z Japonią ma znaczenie nie tylko w kontekście gospodarczym – gdzie Japonia jest istotnym partnerem. Sytuacja w regionie w tym przede wszystkim konflikt na linii Pekin-Waszyngton oraz możliwa eskalacja napięcia na Półwyspie Koreańskim, skłania do poszukiwania sojusznika. Przyjęcie wspólnego stanowiska i środków zapobiegawczych mogłyby wzmocnić pozycję Tokio i Seulu w odniesieniu do nacisków Waszyngtonu w kwestii opowiedzenia się po stronie Stanów Zjednoczonych kosztem relacji z najważniejszym partnerem handlowym w postaci Chin. Natomiast przeciągające się zamrożenie relacji międzykoreańskich i dialogu z Waszyngtonem może doprowadzić do eskalacji napięcia w postaci testów jądrowych i innych prowokacji. Nowa administracja japońska prawdopodobnie utrzyma poprzednie twarde stanowisko „działanie za działanie” – czyli stanowcze odpowiadanie na północnokoreańskie prowokacje. Jest to podejście przeciwne do południowokoreańskiego. Obecna administracja Moon Jae-ina nie zmieni swojego stanowiska, licząc na ponowny sukces w postaci ocieplenia relacji międzykoreańskich. Łagodne podejście do północnokoreańskich prowokacji może być kolejnym punktem zapalnym w relacjach z Japonią.
Warto zwrócić uwagę, że przeciągające się pogorszenie relacji dwustronnych, które objęło także sferę gospodarczą, doprowadziło do podziału opinii publicznej w Korei Południowej. Z jednej strony nadal można zaobserwować silne sentymenty antyjapońskie, jednak coraz więcej pojawia się głosów nakłaniających do pójścia na ustępstwa w sporach historycznych, by rzeczywiście skupić się na budowaniu „zorientowanych na przyszłość” relacji. Czy zwiastuje to zwiększenie poparcia dla konserwatystów przed wyborami prezydenckimi w Korei Południowej? Tu tradycyjnie „kluczową rolę” odegrają dyskusje na temat polityki wobec Korei Północnej – zwiększenie zagrożenia z jej strony, osłabia siłę antyjapońskich sentymentów i zostawia pole do współpracy pomimo sporów historycznych. Nie bez znaczenia może okazać się może również konflikt między Waszyngtonem i Pekinem oraz potrzeba odbudowy gospodarczej po pandemii COVID-19. Nie ulega wątpliwości, że obawy Seulu związane z nową japońską administracją są słuszne. Tokio nie zmieni stanowiska w kwestii sporów historycznych i muszą one zostać „wyciszone”, aby obie strony wróciły do dialogu. Oznacza to, że rozwiązanie kwestii kobiet-pocieszycielek czy przymusowej pracy pozostanie wyzwaniem dla kolejnych koreańskich administracji.
