Afganistan to nie Korea
Prezydent Joe Biden zapewnił swoich sojuszników o istnieniu „fundamentalnych różnic” między zaangażowaniem Stanów Zjednoczonych w kwestie związane z bezpieczeństwem w Europie czy na Półwyspie Koreańskim a Afganistanem. Gdy tylko pojawiły się w koreańskich mediach spekulacje na temat możliwości nagłego wycofania wojsk amerykańskich z Korei Południowej, wielu Koreańczyków od razu odrzuciło taki scenariusz. Podobnie zareagował rząd, nie wyrażając żadnych obaw – powtarzając za stroną amerykańską znaczenie „fundamentalnych różnic”, opartych o ponad siedemdziesiąt lat współpracy. Konserwatyści wykorzystali natomiast tę sytuację, aby zaatakować prezydenta Moon Jae-ina i jego „pro-północnokoreańską politykę”, która może doprowadzić do wycofania się amerykańskich wojsk.
Pomimo powtarzania przez polityków i ekspertów zapewnienia, że kwestii Afganistanu i Korei Południowej nie można porównywać, sama decyzja o wycofaniu wojsk oraz jej rezultaty wzbudziły debatę na temat bezpieczeństwa narodowego. Podkreślano konieczność zmniejszania zależności od Stanów Zjednoczonych w tym względzie. Takie postępowanie ma zapewnić zmniejszenie ryzyka w sytuacji, gdy Waszyngton jednak wycofa swoje siły z regionu. Konserwatyści skupili się na sile sojuszu ze Stanami Zjednoczonymi i konieczności odbudowy tej relacji po „katastrofalnych” rządach Moon Jae-ina. Dyskusja na temat zaufania i siły sojuszu amerykańsko-koreańskiego – choć zintensyfikowana przez wyjście z Afganistanu – jest w rzeczywistości zakorzeniona w doświadczeniu trudności współpracy z prezydentem Donaldem Trumpem. Niekończące się negocjacje dotyczące podziału kosztów stacjonowania amerykańskich wojsk bardziej zachwiały pewnością w zaangażowanie Waszyngtonu w obronę sojuszników niż obecna sytuacja. To właśnie polityka Trumpa sprawiła, że zarówno Koreańczycy zaczęli tracić zaufanie względem sojusznika, jak i Amerykanie zaczęli postrzegać obecność swoich wojsk na Półwyspie Koreańskim jako zbędny wydatek. Wątek ten pojawił się w dyskusjach związanych z koniecznością wzmocnienia własnej samodzielności: choć Joe Biden podkreśla znaczenie sojuszy, nie można wykluczyć powrotu do polityki „America First”.
W kontekście dyskusji na temat bezpieczeństwa narodowego warto zwrócić także uwagę na pojawiające się głosy dotyczące budowania nuklearnego potencjału Korei Południowej. Zagrożenie nuklearne stanowi największą siłę KRLD, a Korea Południowa w tym względzie jest całkowicie zależna od ochrony amerykańskiej. Stworzenie strategicznego planu pozyskania broni nuklearnej jeśli KRLD nie dokona całkowitej denuklearyzacji do 2027 roku zaproponował Thae Yong-ho, były północnokoreański dyplomata, a obecnie polityk konserwatywnej opozycji. W swojej wypowiedzi podkreślił: „lekcja dla nas z kryzysu afgańskiego jest taka, że na tym świcie nie ma stałych wrogów ani sojuszników. Jest tylko interes narodowy”. Pytaniem pozostaje czy budowanie własnego arsenału nuklearnego rzeczywiście należy do południowokoreańskiego interesu narodowego, biorąc pod uwagę możliwe reakcje Chin i Rosji. Idąc dalej takie propozycje należy wpisywać w dyskusje, podobne do tych europejskich, o strategicznej autonomii Seulu. Na razie jednak to pole walki politycznej nie zaś realne działania rządu koreańskiego. Ale takich dążeń wykluczyć nie możemy.
Konflikt z Chinami
Południowokoreańscy eksperci komentując w mediach kryzys afgański – i odnosząc się do dominującego w Korei stwierdzenia „Seul to nie Kabul” – poruszyli także wątek konfliktu między Waszyngtonem i Pekinem. To nie zagrożenie ze strony KRLD, a właśnie ten konflikt ma być obecnie najsilniejszym spoiwem amerykańskich sojuszy. I wzmacniać nie tylko amerykański zwrot ku Azji, ale także strategiczne znaczenie Korei Południowej, która „stoi w rozkroku” między największym partnerem gospodarczym a najważniejszym sojusznikiem w zakresie bezpieczeństwa. Część ekspertów jak Victor Cha, były dyrektor do spraw azjatyckich w Radzie Bezpieczeństwa Białego Domu, nazwali decyzję o wycofaniu się z Afganistanu „uwolnieniem zasobów”, które teraz będą wykorzystane do wzmocnienia sojuszy w Azji Wschodniej. W tym kontekście pojawiły się także głosy, że „uwalniając” się od Afganistanu, Stany Zjednoczone skupią się bardziej na kwestii denuklearyzacji KRLD. Wydają się one jednak błędne: decyzja o wycofaniu się z Afganistanu nie była rezultatem rozwiązania problemów związanych z bezpieczeństwem na Bliskim Wschodzie, a konsekwencje – zajęcie kraju przez Talibów jedynie stworzyły nowe wyzwania dla Waszyngtonu. Choć kwestia Korei Północnej zdaje się istotna dla administracji Bidena, nie stanowi sprawy priorytetowej samej w sobie, chyba że zostanie powiązana z rywalizacją z Chinami.
Koreańskie ambicje
Dyskusja na temat kryzysu afgańskiego w Korei Południowej nie ograniczyła się wyłącznie to relacji ze Stanami Zjednoczonymi. Od pewnego czasu w południowokoreańskiej polityce międzynarodowej zaznaczają się coraz silniejsze ambicje bycia rozpoznawanym jako średnie mocarstwo. Oznacza to większe zaangażowanie w sprawy globalne – a pomoc humanitarna i szybkie przyjęcie uchodźców miały stanowić swego rodzaju sprawdzian. Czy Koreańczycy rzeczywiście są gotowi na większe zaangażowanie? Pomimo podkreślania „moralnego obowiązku”, kryzys afgański przywrócił nastroje islamofobiczne i strach przed napływem uchodźców – do tego stopnia, że rząd zdecydował się nadać ewakuowanym Afgańczykom specjalny status, oparty o ich zasługi (współpraca z Koreą Południową), unikając słowa „uchodźca”.
Wycofanie wojsk amerykańskich z Afganistanu było tematem szeroko komentowanym w Korei Południowej, przede wszystkim ze względu na zależność bezpieczeństwa narodowego od sojuszu z Waszyngtonem. Choć Seul nie obawia się natychmiastowego opuszczenia Półwyspu Koreańskiego przez amerykańskie wojska, to nie wyklucza takiego scenariusza w przyszłości. Zarówno okres administracji Donalda Trumpa, jak i podtrzymanie decyzji o wycofaniu z Afganistanu przez Joe Bidena zmieniły postrzeganie sojuszu z Waszyngtonem: jeśli chce utrzymywać sojusz Seul musi zwiększyć swoje zaangażowanie. Oznacza to dla Korei Południowej bardziej aktywne podejście do roli sojusznika Stanów Zjednoczonych – a coraz więcej południowokoreańskich ekspertów zwraca uwagę, że nie będzie się to ograniczać do denuklearyzacji KRLD, ale także do „powstrzymywania” rosnących wpływów Chin.