Koniec dialogu międzykoreańskiego?

Joanna Beczkowska

19.01.2023

Nowy rok w relacjach międzykoreańskich rozpoczął się burzliwie. Przewodniczący Kim Jong-un podczas posiedzenia Partii Pracy Korei oświadczył, że obecnie zjednoczenie jest niemożliwe, a Korea Południowa powinna być traktowana jako „wróg” oraz „oddzielne państwo”. Zerwanie porozumienia militarnego z 2018 roku przyczyniło się do likwidacji „stref buforowych” w obszarach granicznych (także granicy morskiej i powietrznej), wolnych od militarnych aktywności. W rezultacie Korea Północna rozpoczęła odbudowę posterunków granicznych, a także wznowiła ćwiczenia wojskowe, które zakończyły się wystrzeleniem ponad 200 pocisków artyleryjskich w pobliżu wysp Yeonpyeong i Baengyeong. Korea Południowa, kierująca się polityką zero tolerancji dla prowokacji, nie ograniczyła się do potępienia działań KRLD – przeprowadzono własne manewry, mające na celu zamanifestowanie możliwej odpowiedzi militarnej. W styczniu Korea Północna kontynuowała także testy związane z rozwojem programu rakietowego – 14 stycznia KRLD miała wystrzelić hipersoniczny pocisk balistyczny, świadczący o skoku technologicznym. Wroga retoryka oraz nasilone prowokacje mogą świadczyć o wyczerpaniu się formuły dialogu i rzeczywistym zagrożeniu wznowienia wojny koreańskiej. Czy zapowiedź Kim Jong-una o konieczności przedefiniowania relacji międzykoreańskich oraz nazwanie podejmowanych wcześniej prób normalizacji błędem świadczą o fundamentalnej zmianie dwustronnych relacji? Czego należy oczekiwać na Półwyspie Koreańskim w 2024 roku?

Ocena rozwoju relacji międzykoreańskich wymaga szerszej perspektywy, co pozwala dostrzec powtarzalne schematy. Rozwój dwustronnych stosunków przebiega raczej cyklicznie niż linearnie. Pierwszy cykl dotyczył wzajemnego antagonizmu, w którym samo istnienie drugiego państwa stanowiło zagrożenie. Jeden naród koreański nie potrzebował dwóch państw. Wojna koreańska okazała się jednak takim doświadczeniem, po którym zjednoczenie poprzez inwazję (szczególnie bez wsparcia sojuszników) stało się wykluczaną opcją. Zamiast tego Republika Korei i KRLD nie utrzymywały relacji, nie uznając siebie nawzajem – co wzmacniał zimnowojenny porządek świata. Sytuacja zmieniła się na początku lat 70. XX wieku w związku z przemianami na arenie międzynarodowej (tajna wizyta Kissingera w Pekinie – wpływ relacji chińsko-amerykańskich na stosunki międzykoreańskie to istotny czynnik). W 1972 roku powstała idea pokojowego zjednoczenia, wyrażona we wspólnej deklaracji (Joint Communique). Idea zjednoczenia, stanowiąca podstawę relacji międzykoreańskich związana była od samego początku ze współistnieniem obu państw i prowadzeniem dialogu, który miał doprowadzić do zjednoczenia w przyszłości. Jednocześnie rosła siła Korei Południowej – znaczenie na arenie międzynarodowej, zostanie jednym z „gospodarczych tygrysów” Azji. Stąd w latach 90. Propozycja Korei Północnej dotycząca stworzenia konfederacji. Od samego początku propozycja ta – i kontr-propozycja prezydenta Roh Tae-woo – wydawały się mało prawdopodobne. Relacje międzykoreańskie ukształtowały się za to wokół kontaktów między rządami obu państw. Kamieniami milowymi miały być dwa porozumienia – Porozumienie o Pojednaniu, Nieagresji i Wymianie (1991) i Deklaracja o Denuklearyzacji Półwyspu Koreańskiego (1992). Fiasko tych porozumień odsłoniło schemat dotyczący relacji międzykoreańskich – gdy pojawia się szansa na budowanie trwałego pojednania, mającego prowadzić do zjednoczenia, splot czynników wewnętrznych (zmiana władzy, kryzysy w Korei Północnej) oraz zewnętrznych prowadzą do załamania dialogu i powrotu do konfrontacji (która nie oznacza jednak gorącego konfliktu). Załamanie relacji inicjowane jest z reguły przez Koreę Północną, dla której nadrzędnym celem jest przetrwanie reżimu.

W latach 90. takim kryzysem był koniec zimnej wojny oraz klęska głodu w KRLD – a program nuklearny stał się sposobem na zapewnienie przetrwania – nie tylko odstraszanie, ale także dawanie Korei Północnej czasu na dostosowanie się do zmieniającej się sytuacji międzynarodowej. W tym kontekście można odczytywać obecny cykl konfrontacji w relacjach międzykoreańskich, który rozpoczął się wraz z fiaskiem szczytu Kim Jong-un – Donald Trump w Hanoi w 2019 roku. Następnie Korea Północna została osłabiona poprzez pandemię COVID-19 i decyzję o zamknięciu granic z Chinami. Zaś w Korei Południowej doszło do zmiany władzy, a prezydent Yoon Suk-yeol budował poparcie poprzez odwołanie do konserwatywnego (a z czasem do skrajnie konserwatywnego) elektoratu. Oznacza to „jastrzębie” podejście do relacji międzykoreańskich, zwiększanie dominacji nad KRLD i wzmacnianie sojuszu ze Stanami Zjednoczonymi na płaszczyźnie bezpieczeństwa. Przemówienie przewodniczącego Kim Jong-una o wyczerpaniu się formuły dialogu i ideologii zjednoczenia, a także intensyfikacja prowokacji w tym roku są w rzeczywistości powtarzającym się działaniem strategicznym – maksymalnego zwiększenia napięcia przed wyborami prezydenckimi w Stanach Zjednoczonych – a po drodze wyborami parlamentarnymi w Korei Południowej. Mimo agresywnej retoryki, Kim Jong-unowi nie zależy na wznowieniu wojny, a wywarciu presji oraz „przeczekaniu” do momentu, kiedy w Stanach Zjednoczonych pojawi się przywódca bardziej skory do kompromisów – czyli Donald Trump. Poprzednia kadencja Trumpa osłabia sojusz z Koreą Południową, do tego stopnia, że pojawiło się wtedy zagrożenie wycofania amerykańskich wojsk. KRLD zależy na odejściu od obecnego kierunku rozwoju sojuszu: w 2023 roku nie tylko wzmocniona została strategia rozszerzonego odstraszania poprzez Deklarację Waszyngtońską, ale zainicjonowana została trójstronna współpraca z Japonią.

Podsumowując, nadrzędnym celem Korei Północnej nie jest zjednoczenie, a przetrwanie reżimu – i to temu podporządkowana jest polityka międzykoreańska. Ponadto KRLD wykorzystuje istniejący na południowokoreańskiej scenie politycznej rozdźwięk między administracjami konserwatywnymi a liberalnymi w odniesieniu do relacji dwustronnych. Prezydent Moon Jae-in był gotowy iść na wiele kompromisów, by utrzymać dialog, co wykorzystywał Pjongjang (jak chociażby przyjęcie przez Koreę Południową kontrowersyjnej ustawy zakazującej przesyłania ulotek przez granicę, co zostało potępione na arenie międzynarodowej jako łamanie prawa do wolności słowa). Z kolei prezydent Yoon Suk-yeol stoi na stanowisku, że jedynie siła może być gwarantem pokoju na Półwyspie Koreańskim, co nie zostawia miejsca Korei Północnej do wyrażania żądań. W związku z tym należy przeczekać obecną sytuację – dialog nadal pozostaje opcją. Czytając ostatnie wystąpienia Kim Jong-una między wierszami ideologia zjednoczenia (współpracy) nie została całkowicie odrzucona, a wymaga przedefiniowania, co w rzeczywistości oznacza zmienność: dziś Korea Południowa definiowana jest jako wróg, a w przyszłości może to się zmienić. Kluczowym elementem, który pozostaje niezmienny jest konieczność utrzymania pokoju. Oznacza to, że nawet przy eskalacji agresywnej retoryki i prowokacji, żadne z państw koreańskich nie będzie dążyć do wojny.

Mimo deklaracji o istotnych zmianach, relacje międzykoreańskie pozostają takie same: obecnie mamy do czynienia z cyklem konfrontacyjnym, po którym powinno dość do powrotu do dialogu. W przeszłości północnokoreańskie prowokacje nasilały się w obliczu amerykańsko-południowokoreańskich manewrów wojskowych, przed zmianą władzy w USA i Korei Południowej, a także w obliczu wewnętrznych kryzysów w Korei Północnej. Wszystkie te czynniki pojawiły się w ostatnio, co sprawia, że rok 2024 będzie czasem nasilonego napięcia na Półwyspie Koreańskim – w tym możliwości przeprowadzenia siódmej próby nuklearnej. Jednocześnie należy oczekiwać wzmacniania trójstronnej współpracy między USA, Koreą Południową i Japonią w postaci wspólnych manewrów wojskowych. A każde takie ćwiczenia na dużą skalę będą spotykać się z północnokoreańskim potępieniem w formie testów rakietowych.

Deklaracje dotyczące konieczności przedefiniowania relacji międzykoreańskich nie wprowadzają fundamentalnych zmian, tylko odpowiadają cykliczności ich rozwoju. Stanowią one usprawiedliwienie dla rozwoju programu rakietowego i nuklearnego jako podstawy obrony KRLD. Jednocześnie w retoryce zarówno Kim Jong-una, jak i Yoon Suk-yeola zwraca uwagę odwołanie się do pokoju. To działania drugiej strony mają być konfrontacyjne i wymagać budowania siły militarnej, służącej samoobronie. Podkreślił to przewodniczący Kim Jong-un, który już nie odnosił się do możliwości wykorzystania potencjału nuklearnego w ataku – tylko jako środka obrony przed groźbami Stanów Zjednoczonych o końcu północnokoreańskiego reżimu. Możliwość wznowienia dialogu nie jest wykluczona (choć nie będzie to łatwe), tylko obecnie nie ma na niego miejsca – sytuacja może ulec zmianie po wyborach prezydenckich w USA. Władze KRLD nie zyskałyby niczego poprzez wznowienie wojny na Półwyspie Koreańskim – jednocześnie wykorzystują inny konflikt, czyli wojnę w Ukrainie. Przeczekując niekorzystne warunki dla wznowienia dialogu międzykoreańskiego, Pjongjang odbudowuje relacje z Rosją oraz Chinami, wykorzystując napięte relacje tych państw z USA. Tym samym, tak jak w przeszłości, zmiana na arenie międzynarodowej może stać się czynnikiem warunkującym dialog międzykoreański – przede wszystkim wspólne wywieranie presji na Pjongjang przez USA i Chiny.

Czy możliwy jest scenariusz przerwania tego cyklu, uwzględniający współistnienie obu państw koreańskich? Z punktu widzenia obecnej amerykańskiej dyplomacji taką możliwość może dać dalsza konsolidacja trójstronnej współpracy, której osią byłby pakt między Seulem i Tokio o sojuszu na płaszczyźnie bezpieczeństwa. Porozumienie to musiałoby zostać tak skonstruowane, aby zmiany polityczne w Korei Południowej i Japonii nie doprowadziły do zerwania paktu, jak to było w przypadku GSOMIA. Budowanie trwałej współpracy między Seulem, Tokio i Waszyngtonem stanowiłoby ogromną siłę przeciwko Korei Północnej. Jest to jednak scenariusz wymagający trwałego pojednania między Koreą Południową i Japonią – a warto zauważyć, że resentymenty antyjapońskie i antykomunistyczne (antypółnocnokoreańskie) odgrywają istotną rolę w Korei Południowej, stanowiąc dwa bieguny sceny politycznej. Z reguły rządy liberalne budowały poparcie poprzez promowanie dialogu z Koreą Północną, jednocześnie zaogniając relacje z Japonią poprzez odwołanie do nierozwiązanych sporów z przeszłości. Z kolei rządy konserwatywne stawiają na współpracę z Japonią przeciwko zagrożeniom ze strony Korei Północnej. Jest to kolejny czynnik niezbędny do przerwania cyklu: zgoda południowokoreańskich elit politycznych, co do jednej wspólnej polityki międzykoreańskiej.

Biorąc pod uwagę wspomniany nadrzędny cel Korei Północnej, którym jest przetrwanie, scenariusz przerwania cyklu wymagałby stworzenia trwałych gwarancji bezpieczeństwa dla KRLD. Pjongjang nie zaufa gwarancjom ze strony USA ani organizacji międzynarodowych jak ONZ. Wydaje się, że jedynie Chiny mogłyby pełnić taką rolę. Współpraca Chin, USA i Korei Południowej względem KRLD wymaga jednak partnerstwa między Waszyngtonem i Pekinem. Możliwością przeciwną jest nasilenie konfliktu na linii USA i Chiny, próba wchłonięcia Tajwanu przez ChRL – i gorący konflikt w całym regionie, który Korea Północna może wykorzystać do szybkiego ataku na Seul.

Relacje międzykoreańskie od zawsze uzależnione były od wielu czynników, wykraczających poza Półwysep Koreański. Należy jednak zwrócić uwagę na jeszcze jeden możliwy scenariusz – konflikt wewnętrzny, ale nie między Koreami, ale w Korei Północnej. Nagła śmierć przewodniczącego Kim Jong-una bez pozostawienia dziedzica może doprowadzić do walki elit o władzę. To jest czynnik, który zdecydowanie zagraża ustalanemu status quo i może doprowadzić do konfliktu na Półwyspie Koreańskim – ostatniej próby ratowania reżimu przed upadkiem.

Budowanie trwałego dialogu i współpracy międzykoreańskiej jest niezwykle trudne, a trwająca od dekad cykliczność może zostać przerwana jedynie poprzez zaangażowanie wielu stron, co wymagałoby denuklearyzacji KRLD (na co Pjongjang nie chce się zgodzić), lub upadek północnokoreańskiego reżimu. Scenariusze dotyczące możliwości przerwania opisywanej cykliczności w chwili obecnej wydają się jednak odległe – do końca roku należy spodziewać się nasilonego napięcia, wrogiej retoryki po obu stronach 38 równoleżnika oraz straszenia „ogniem i furią”, bez realizacji tej groźby. A w styczniu kolejnego roku przewodniczący Kim Jong-un tak jak w 2018 roku może ponownie zapowiedzieć gotowość na dialog i pojednanie, przynoszące historyczne deklaracje, które są całkowicie odwracalne, czego dowodem jest zerwanie porozumienia militarnego.