Czy czeka nas odwilż w relacjach z Chinami?

Bartosz Kowalski

28.09.2023

Choć poważniejsze napięcia na linii Warszawa-Pekin pojawiały się przed wybuchem wojny w Ukrainie głównie w kontekście rywalizacji amerykańsko-chińskiej, to agresja Rosji przeciwko Ukrainie rozszerzyła ich wymiar do kwestii strategicznych, bezpośrednio związanych z bezpieczeństwem Polski. Wydawałoby się, że polityczne, gospodarcze, a być może również wojskowe, wsparcie Chin dla Rosji przełoży się na większą ostrożność Warszawy w tych obszarach współpracy z Pekinem, które mogą być ryzykowne dla bezpieczeństwa państwa. Pomimo to dopuszczenie Huawei do budowy polskiej sieci 5G pozostaje nadal realnym scenariuszem.

We wrześniu rząd Mateusza Morawieckiego po raz kolejny wycofał z Sejmu nowelizację ustawy o Krajowym Systemie Cyberbezpieczeństwa, bez której nie można przeprowadzić aukcji 5G. Prace nad tym dokumentem prawnym przeciągają się już trzy lata i nadal nie wiadomo jakie firmy zostaną ostatecznie wpisane na listę dostawców wysokiego ryzyka, a co za tym idzie czy chiński koncern telekomunikacyjny Huawei zostanie dopuszczony do rywalizacji o polski rynek 5G. Projekt nowelizacji musi więc zaczekać do następnej kadencji Sejmu.

Pomimo że Huawei było w przeszłości określane, zarówno przez premiera Morawieckiego, jak i szefa MSWiA Mariusza Kamińskiego, jako niemal egzystencjalne zagrożenie dla bezpieczeństwa narodowego, to polskie władze kluczą przy wprowadzeniu przepisów, które ograniczyłyby pole działania chińskiego koncernu. Sprawa Huawei jak w soczewce skupia więc charakter polskiej polityki zagranicznej wobec Chin, która w aspekcie retorycznym jest silnie nacechowana antykomunizmem i deklaracjami o potrzebie obrony Polski i „wolnego świata” wyrażanymi zarówno przez premiera Morawieckiego, jaki i szefów resortów siłowych (oprócz wspomnianego Michała Kamińskiego, można w tym względzie wymienić wypowiedzi dwóch kolejnych szefów MON Antoniego Macierewicza i Mariusza Błaszczaka). Jednak krytyka ta jest zazwyczaj wyrażana na łamach prasy i innych mediów, bądź na forach eksperckich. Natomiast na poziomie oficjalnym, rosnące zniecierpliwienie postawą Chin w sprawie Ukrainy jest komunikowane na niższym, biurokratycznym, szczeblu. Przykładem tego podejścia jest przeprowadzona w maju 2023 roku rozmowa wiceministra Wojciecha Gerwela ze specjalnym wysłannikiem chińskiego rządu Li Huiem. Określiwszy za pozytywne podjęcie przez Pekin dialogu z Kijowem, strona polska wskazała wyraźnie, że zrównywanie przez Chiny ofiary z agresorem jest nieakceptowalne. Ponadto, Polska wyraziła stanowcze poparcie dla ukraińskich propozycji pokojowych i wezwała Chiny – jako członka Rady Bezpieczeństwa ONZ i naczelnego orędownika pięciu zasad pokojowego współistnienia – do potępienia agresji rosyjskiej i powściągnięcia działań Moskwy. Choć stanowisko przedstawione wówczas przez MSZ było bardzo trafne, artykułując nie tylko ignorowanie przez Pekin sytuacji prawno-międzynarodowej w obliczu wojny, ale także wybiórcze stosowanie się Chin do własnych reguł głoszonych w polityce międzynarodowej (pięciu zasad pokojowego współistnienia), to jednak zostało wyrażone na szczeblu pozwalającym uniknąć napięć z Chinami.

Choć rząd premiera Morawieckiego, a zwłaszcza resorty siłowe, podchodzą do relacji z Chinami z ostrożnością, to pomimo wojny w Ukrainie nie brakuje w nim zwolenników współpracy gospodarczej, przede wszystkim w kręgach związanych z sektorami rolno-spożywczym, kolejowym czy górniczym, które zabiegają o przyjazne nastawienie chińskiej administracji. Przykładem wskazującym na potrzebę zapewnienia parasola politycznego do usunięcia chińskich barier handlowych jest sprawa embarga na polską wołowinę. Gdy w czerwcu 2023 r. Chiny po 22 latach zniosły zakaz importu z Polski, Jacek Zarzecki, prezes Polskiego Związku Hodowców i Producentów Bydła Mięsnego, oznajmił, że oprócz działań odpowiednich instytucji państwowych i branżowych, przełom w tej sprawie nie byłby możliwy bez dyplomatycznego zaangażowania prezydenta Dudy.

Wojna w Ukrainie – realna przeszkoda w relacjach z Chinami?

Choć polskie władze krytycznie odnoszą się do chińskiego wsparcia politycznego i gospodarczego dla Kremla, to wojna w Ukrainie zasadniczo nie zmieniła stanu relacji pomiędzy Warszawą i Pekinem, które pozostają stabilne. Polska pozostaje członkiem chińskiego formatu współpracy wielostronnej 14+1, który nie przekłada się na żadne korzyści gospodarcze, jednocześnie dając Chinom argumenty polityczne w relacjach z Unią Europejską. Należy przy tym odnotować, że nawet otwarcie deklarujące swój sinoscepcytyzm i dystansujące się od 14+1 władze Czech do tej pory nie podjęły decyzji o rozwodzie z chińską inicjatywą. Naturalnie motywacje stojące za trwaniem w formacie przez Warszawę i Pragę niekoniecznie są tożsame.

Z kolei na kluczowym dla relacji z Chinami bilateralnym poziomie współpracy, Polska zmaga się z gigantycznym deficytem handlowym – w okresie styczeń-maj tego roku wartość naszego eksportu do Chin wyniosła 4,6 mld zł, natomiast import z Chin 72,2 mld zł. Oprócz ograniczonego potencjału polskiej gospodarki, nierównowagę tę potęgują bariery regulacyjne, którym Pekin utrudnia ekspansję polskich przedsiębiorców na rynku chińskim oraz miejsce Polski w łańcuchu dostaw (jako poddostawcy dla eksporterów niemieckich).

Niemniej strona polska zapewnia Chinom stabilne i otwarte otoczenie do działalności gospodarczej. Świadczą o tym kolejne kontrakty na modernizację polskiej infrastruktury drogowej i kolejowej przyznawane wielkim chińskim firmom państwowym. Pod koniec sierpnia br. konsorcjum polskiego Intercoru i chińskiego Stecolu wygrało wielki kontrakt PKP PLK na rozbudowę głównej linii kolejowej przez Katowice, która ma kosztować 3,824 mld zł. Co ciekawe, oferta Intercor i Stecol była początkowo niemal najdroższa spośród pięciu oferentów (6 mld zł); najtańszą, na kwotę 5,5 mld zł złożył Budimex. Jednak z uwagi na to, że PKP PLK zakładało budżet na inwestycję w wysokości 4 mld zł, w czasie aukcji elektronicznej konsorcjum Intercor i Stecol zeszło z ceny o blisko połowę, co prawdopodobnie nie byłoby możliwe bez wsparcia chińskich środków państwowych.

Plany podjęcia szerokiej współpracy z chińskim partnerem zasygnalizował również Piotr Zaremba, prezes ElectroMobility Poland – spółki z większościowym udziałem Skarbu Państwa, powołanej, aby stworzyć pierwsze polskie auto elektryczne Izera. Choć szybko okazało się, że Izera będzie po prostu chińskim autem w polskim przebraniu (opartym na platformie pojazdu produkowanego przez chiński koncern Geely), to według Piotra Zaremby fabryka Izery może jednocześnie pełnić rolę montowni jej chińskich pierwowzorów. Prezes ElectroMobility odrzuca przy tym głosy krytykujące współpracę z Geely w związku z obecnością firmy na ukraińskiej liście sponsorów rosyjskiej wojny, wskazując, że ,,dziś wszyscy najważniejsi gracze współpracują z Chinami”. Uwagę tę można odnieść choćby do postawy przywódców Niemiec i Francji oraz wielkich niemieckich i francuskich koncernów motoryzacyjnych, który w dużym stopnie tę postawę określają.

Jednocześnie wskazuje się, że wejście Geely z własną produkcją do przyszłej fabryki Izery w praktyce otworzyłoby chińskiej firmie drzwi na rynek europejski. Jest o tyle ważne, że Komisja Europejska właśnie rozpoczęła dochodzenia w sprawie subsydiów dla chińskich producentów samochodów elektrycznych, próbując powstrzymać napływ tanich aut elektrycznych z Chin. Jeśli chińskie auta będą dalej zalewać europejski rynek, istnieje ryzyko, że zielona transformacja UE zamiast stać się impulsem rozwojowym dla europejskiego przemysłu motoryzacyjnego, może okazać się gwoździem do jego trumny.

W sporze z Komisją Europejską Chiny znalazły już sojusznika na Węgrzech, gdzie wyrastają kolejne fabryki chińskich producentów baterii od pojazdów elektrycznych – inwestycje CATL, EVE i Sunwoda związane są głównie z zapotrzebowaniem niemieckiego przemysłu samochodowego. Oczekiwanie w sprawie wsparcia ze strony Węgier wyraźnie zakomunikował minister spraw zagranicznych Wang Yi w rozmowie z szefem węgierskiej dyplomacji Péterem Szijjártó, który nie tylko zapewnił, że Węgry są stanowczo przeciwne „odcinaniu się” od Chin i jakimkolwiek działaniom UE niezgodnym z zasadą „równej konkurencji”, ale również podziękował Pekinowi „za wysiłki na rzecz osiągniecia pokoju w Europie”. Sytuacja ta pokazuje w jaki sposób zaangażowanie gospodarcze Chin w danym państwie przekładają się na wpływy polityczne.

Stabilna współpraca czy szersze otwarcie?

Informacje z ostatnich miesięcy potwierdzają, że pomimo gospodarczego i politycznego wsparcia udzielanemu Rosji, Chiny pozostają dla Polski ważnym partnerem gospodarczym. Wydaje się, że w tej logice mieści się również objęcie stanowiska ambasadora Polski w Chinach przez Jakuba Kumocha, bliskiego współpracownika prezydenta Dudy, który od lat jest zwolennikiem angażowania się we współpracę z Chinami. Trudno jest na razie ocenić, czy zwiastuje to głębszą odwilż w stosunkach polsko-chińskich i na ile aktywność chińskich podmiotów gospodarczych w Polsce przełoży się poprawę stosunków dwustronnych. Jednak napięte relacje na linii Warszawa-Bruksela na tle sporu o praworządność będą czynnikiem sprzyjającym również politycznemu otwarciu się na Chiny.