FocusOSA #210: Polityka w ASEAN

Mateusz Chatys

15.11.2021

Wszystko wskazuje na to, że największa umowa o wolnym handlu - Regionalne Kompleksowe Partnerstwo Gospodarcze (RCEP), zrzeszająca dziesięć państw ASEAN oraz Chiny, Japonię, Koreę Południową, Australię i Nową Zelandię, wejdzie w życie w styczniu przyszłego roku. Będzie to możliwe, ponieważ na początku listopada został spełniony główny warunek formalny, a mianowicie regulacje umowy zostały ratyfikowane przez co najmniej sześć państw ASEAN oraz trzy pozostałe państwa.

Trzeciego listopada rząd Australii poinformował o ratyfikowaniu RCEP, a dzień później dołączyła Nowa Zelandia. Tym samym w grupie państw, które zaakceptowały warunki umowy znalazły się Brunei, Kambodża, Laos, Singapur, Tajlandia, Wietnam z ASEAN, a także Chiny, Japonia, Australia i Nowa Zelandia. Od tego momentu uruchomiono zegar, ponieważ podczas negocjacji nad RCEP ustalono, że umowa zacznie obowiązywać 60 dni po ratyfikacji przez wymaganą liczbę państw.

Biorąc pod uwagę fakt, że umowa dotycząca RCEP została podpisana 15 listopada 2020 roku, a także trudne warunki na arenie międzynarodowej wynikające z pandemii koronawirusa, można zaryzykować stwierdzenie, że proces ratyfikacji przebiegł wyjątkowo szybko. Zwłaszcza jeżeli weźmiemy pod uwagę fakt, jak długo trwały same negocjacje. Zainicjowanie prac nad RCEP przypadło na listopad 2011 roku, ale oficjalne negocjacje rozpoczęto w marcu 2013 roku.

Niewątpliwie zakończenie procesu związanego z wejściem w życie RCEP jest dużym sukcesem Chin, które często są błędnie wskazywane jako inicjator tej multilateralnej umowy o wolnym handlu. Nie da się jednak ukryć, że chińska gospodarka w grupie 15 państw jest największa (PKB Chin stanowi 55% łącznego PKB wszystkich członków, a ASEAN odpowiada zaledwie za 12%). Mimo tego, dysproporcje wciąż mogą zostać zmniejszone, ponieważ Indie dysponują tzw. szybką ścieżką, umożliwiającą przystąpienie do porozumienia bez dodatkowych formalności. Wiele będzie jednak zależało od postawy Pekinu i skutków gospodarczych wejścia w życie RCEP dla pozostałych państw członkowskich, albowiem wycofanie się Indii z RCEP w ostatniej chwili było przede wszystkim związane z protekcjonistycznymi obawami dotyczącymi zalania rynku krajowego przez chińskie produkty.

Warto podkreślić, że Chiny nie chcą poprzestać na RCEP w swoich dążeniach do kształtowania reguł handlu międzynarodowego. Zwłaszcza, że RCEP należy rozpatrywać bardziej w kategoriach organizacji pojedynczych umów handlowych o wolnym handlu podpisanych przez ASEAN z partnerami dialogu niż przełomowego porozumienia zorientowanego na liberalizację handlu. Wejście w życie tej umowy może przyczynić się do dywersyfikacji i tworzenia nowych, a przez to silnych łańcuchów dostaw dzięki wprowadzeniu ujednoliconych reguł pochodzenia (ROO), a także obniżenia barier dla regionalnych łańcuchów dostaw. W związku z tym RCEP może wzmocnić proces decouplingu, który został wyeksponowany przez amerykańsko-chińską wojnę handlową. Nowe środowisko handlowo-inwestycyjne wytworzone przez RCEP będzie sprzyjało międzynarodowym przedsiębiorstwom, które będą chciały przenieść swoją produkcję z Chin do innych państw z podobnymi warunkami, jak Wietnam czy Indonezja.

Im szybciej RCEP zostanie ratyfikowane przez wszystkie państwa, tym łatwiej będzie chińskim mediom budować narrację o Państwie Środka, będącym prawdziwym orędownikiem multilateralizmu. Jednocześnie Waszyngton stanie się celem oskarżeń o protekcjonizm gospodarczy i działania krępujące rozwój regionu Indo-Pacyfiku. Przekaz ten prawdopodobnie tylko zyska na sile, jeżeli Pekinowi uda się włączyć do CPTPP.

W połowie września tego roku minister handlu, Wang Wentao, w imieniu ChRL zgłosił akces do Kompleksowej i Progresywnej Umowy o Partnerstwie Transpacyficznym (CPTPP) w liście do swojego odpowiednika z Nowej Zelandii. CPTPP zostało podpisane w 2018 roku i obejmuje 11 państw, wśród których oprócz Japonii, która pełni dominującą rolę znajdują się również cztery państwa Azji Południowo-Wschodniej: Singapur, Malezja, Brunei oraz Wietnam. Umowa reguluje szereg obszarów, narzucając bardzo wysokie standardy, dlatego część państw, jak np. Japonia, kwestionuje możliwość przyłączenia się Chin do tego bloku.

W tym kontekście należy zaznaczyć, że Chiny musiałby zmienić krajowe przepisy regulujące kwestie związane chociażby z ochroną własności intelektualnej, dostępem do określonych sektorów gospodarki dla zagranicznych inwestorów, rządowymi subsydiami dla państwowych przedsiębiorstw czy funkcjonowaniem związków zawodowych. Niemniej jednak przewodniczący Xi Jinping podczas ostatnich międzynarodowych targów importowych w Szanghaju (China International Import Expo) zapowiedział, że Chiny są gotowe do negocjacji w sprawie subsydiów przemysłowych i przedsiębiorstw państwowych w celu przystąpienia do CPTPP. Ponadto poinformował o planach rozszerzenia dostępu do dotychczas zamkniętych sektorów telekomunikacji, ochrony zdrowia, a także zwiększenia udziału w międzynarodowej współpracy z zakresu ekologicznego i niskoemisyjnego rozwoju oraz gospodarki cyfrowej. Zdaniem przewodniczącego ChRL jest to krok w stronę promocji otwarcia się Chin zgodnego z najwyższymi standardami.

Chiński marsz w kierunku pozycji światowego trendsettera w kontekście norm handlu międzynarodowego stawia Stany Zjednoczone w trudnej pozycji. W 2020 roku Joe Biden na łamach Foreign Affairs jasno stwierdził, że „chowanie głowy w piasek i odrzucanie umów handlowych” nie jest dobrym rozwiązaniem, ponieważ umożliwi to innym państwom kreowanie międzynarodowych zasad i standardów. Mimo tego Joe Biden od początku swojej kadencji nie przedstawił żadnej koherentnej strategii handlowej, a wiele rozwiązań, które są stosowane obecnie, zostały odziedziczone po administracji Donalda Trumpa. Tymczasem amerykański deficyt handlowy bije wszelkie rekordy, również z Chinami, mimo porozumienia Phase One Deal, które siłą rzeczy odbiło się na niektórych azjatyckich sojusznikach Stanów Zjednoczonych. Było to związane z koniecznością dywersyfikacji chińskiego importu w celu spełnienia warunków Phase One Deal.

Waszyngton musi sobie zdać sprawę, że realizacja misji swobody żeglugi na Morzu Południowochińskim oraz szereg innych interakcji z zakresu bezpieczeństwa nie są wystarczające do zaspokojenia potrzeb państw regionu Indo-Pacyfiku. Dotyczy to zwłaszcza pastw Azji Południo-Wschodniej, które oprócz stabilności w regionie liczą na rozwój współpracy handlowej i technologicznej. Powrót Stanów Zjednoczonych do CPTPP byłbym idealnym wypełnieniem próżni w amerykańskiej polityce zagranicznej wobec regionu, a przy okazji wysłałoby zdecydowany sygnał do Pekin, że Waszyngton wciąż jest w grze o pozycję lidera, wyznaczającego standardy międzynarodowego handlu. Joe Biden będzie musiał się jednak z jednej strony zmierzyć z dużymi oporami wewnątrz kraju do przystąpienia do tego rodzaju multilateralnego formatu. Z drugiej natomiast będzie musiał przygotować się na kompromisy w negocjacjach z 11 państwami CPTPP, które najprawdopodobniej będą się sprzeciwiać zaostrzeniu regulacji związanymi z prawami autorskimi, które Waszyngton chciał przeforsować w trakcie negocjacji nad TPP.