Panda czy pocisk? Eskalacja konfliktu japońsko-chińskiego.

Opublikowano: 22 grudnia 2025
Flagi Stanów Zjednoczonych, Chin i Japonii

Paulina Rogoziecka

 

Konflikt japońsko-chiński trwa nadal. Jego kolejna odsłona miała miejsce w parlamencie japońskim. 26 listopada miało miejsce kolejne wydarzenie umożliwiające debatę między partiami. Podczas „Debaty liderów” premier Takaichi Sanae, jako szefowa Partii Liberalno-Demokratycznej (PLD), została zapytana czy nie czuje się odpowiedzialna za obecny kryzys w stosunkach z Chinami. Pytającym był Noda Yoshihiko, lider Konstytucyjno-Demokratycznej Partii Japonii (KDPJ). To poseł tej partii, Okada, zadał 7 listopada pytanie o Tajwan, za odpowiedź na które premier Japonii „ma wziąć odpowiedzialność”. Rząd premier Takaichi wewnętrznie utrzymuje wysokie notowania, choć większość społeczeństwa obawia się konsekwencji pogorszenia stosunków z Chinami. 

 

Ambasador: panda wraca do Chin

Od 7 listopada odwołano wiele wystąpień japońskich artystów w Chinach. Podczas występu japońskiej piosenkarki odcięto prąd, a ona sama została wyproszona ze sceny. Niektóre wydarzenia były odwoływane tuż przed rozpoczęciem, jak choćby koncert innej piosenkarki, której obsługa wraz z chińskimi pracownikami już skończyła ustawiać scenografię koncertu. W związku z tym wykonała ona występ tylko dla swojej ekipy, bez publiczności. Rezygnowano również z premier japońskich filmów i popularnych w Chinach animacji. To właśnie odwoływane i bojkotowane wydarzenia kulturalne, poza ekonomicznymi stratami odwoływanych wizyt w Japonii, są najbardziej widocznym skutkiem obecnych chińsko-japońskich napięć. 

Jednym z symbolicznych elementów bilateralnych stosunków japońsko-chińskich są pandy. Od 1972 są wypożyczane do japońskich ogrodów zoologicznych i wiele osób nie wyobraża sobie wizyty w zoo bez odwiedzenia wybiegu pand. W Japonii, w tokijskim zoo w dzielnicy Ueno, którego pandy stały się symbolem, są obecnie dwie pandy urodzone w Japonii. Roczny koszt samego tylko ich wypożyczenia sięgał 950 tys. dolarów. Ich zwrot zgodnie z umową miał odbyć się pod koniec lutego. Został jednak przyspieszony i pandy mają zostać odesłane do Chin już pod koniec stycznia 2026 roku. Nie przewiduje się nowych umów na wypożyczenie i japońscy komentatorzy wskazują, że w obecnej sytuacji nie zostaną raczej zawiązane. Po raz pierwszy od ponad 50 lat w Japonii nie będzie „pandowych ambasadorów”. Chiny już wcześniej symbolicznie odbierały lub dawały pandy w zależności od stanu stosunków z danym państwem.

 

Kto chce pokoju szykuje się do wojny?

Jednak ograniczanie chińskiego soft power to nie wszystko. 25 listopada w chińskich mediach udostępniono krótki, częściowo komputerowo animowany spot reklamowy, dotyczący chińskiego hipersonicznego pocisku „YKJ-1000”. Wyprodukowany przez prywatną firmę pocisk był opisywany również w międzynarodowych mediach branżowych, głównie pod kątem technicznym. Uwagę komentatorów w samych Chinach oraz Japonii przykuł natomiast sam film. W jednej z animowanych scen, rakiety spadają prosto na oznaczone cele w Japonii. Tokio ani Pekin nie odniosły się do tego filmu oficjalnie i jest on nadal dostępny, sugerując jednak ciche przyzwolenie chińskich władz.

Wyżej omówione podejście nie było li tylko związane z animacją. Szybko okazało się, że takie miało miejsce również w praktyce. Podczas chińskich manewrów 6 grudnia na morzu między japońskimi wyspami Okinawa (gdzie znajdują się bazy amerykańskie) i Miyakojima odbył się przelot chińskich myśliwców J-15. W związku z tym Japońskie Siły Samoobrony poderwały własne myśliwce, F-15. Chińskie myśliwce dwukrotnie namierzyły na radarach (ang. radar-locking) myśliwce japońskie, o czym poinformował na konferencji prasowej minister obrony Japonii, Koizumi Shinjirō. Strona chińska twierdziła, że poinformowała Japończyków o manewrach, a namierzanie radarowe jest normalną procedurą, co Japonia formalnie odparła

Kilka dni później odbył się wspólny przelot chińskich i rosyjskich bombowców, które po przelocie trasą z 6 grudnia, obrały kurs prosto na Tokio i zawróciły na wysokości wyspy Shikoku. Podobny, zaplanowany wspólny przelot amerykańskiego bombowca z japońskimi samolotami miał miejsce 10 grudnia. Dwa dni później telefoniczną rozmowę odbyli ministrowie: obrony Japonii, Koizumi oraz wojny USA, Pete Hegseth. Zadeklarowali, że działania chińskie „nie sprzyjają pokojowi i stabilności”, potwierdzając ściślejszą współpracę. Choć manewry wojskowe mają charakter pokazowy, budzą wzajemne zaniepokojenie. Kolejnym powiązanym symbolicznym wydarzeniem było uznanie od 15 grudnia byłego Szefa Połączonego Sztabu Sił Samoobrony Japonii, a od marca 2025 roku doradcę tajwańskich władz, Iwasaki Shigeru, za persona non grata w Chinach. 

 

Historia znowu na tapecie

Okazją do symbolicznej krytyki Japonii była też 88. rocznica wydarzeń w Nankinie (jap. Nankin jiken, Incydent Nankiński lub Masakra Nankińska z 1937/1938 roku). W przeddzień obchodów Guo Jiaokun, rzecznik ministerstwa spraw zagranicznych Chin wskazywał, że masakry dokonali „japońscy militaryści”, którzy również tłumaczyli swoją ekspansję w Azji „sytuacją zagrażającą istnieniu”. Jest to nawiązanie do słów premier Takaichi z 7 listopada. Podczas obchodów 12. Narodowego Dnia Pamięci Masakry w Nankinie padły słowa, że Chiny „nie będą tolerować wskrzeszania militaryzmu”, do czego odnosiły się również chińskie narracje medialne wokół obchodów. 

Jednym z symbolicznych wydarzeń, choć nie zauważonych poza Chinami było przekazanie, dokumentów z sowieckich archiwów dotyczących procesów członków jednostek cesarskich sił zbrojnych, które na terenie Chin prowadziły m.in. eksperymenty na ludziach. Według chińskiej prasy, są to m.in. niepublikowane dotychczas zeznania członków tzw. Jednostki 731, w których „przyznają się do winy”. Artykuły bezpośrednio krytykują Japonię i premier Takaichi, potwierdzając po raz kolejny rolę historii w narracjach Pekinu wobec Japonii, szczególnie w okresach zaostrzonego sporu. 

 

„Stabilne relacje”, ale

24 listopada miała miejsce rozmowa telefoniczna prezydenta Stanów Zjednoczonych, Donalda Trumpa i przywódcy Chin, Xi Jinpinga. Według informacji zawartych w publicznym poście Trumpa w mediach społecznościowych, amerykańskie „relacje z Chinami są bardzo (extremely) silne”.  Jednakże następnego dnia, 25 listopada, premier Takaichi Sanae ogłosiła, że na prośbę amerykańską również odbyła rozmowę z prezydentem USA, która dotyczyła m.in.  treści rozmowy z Xi. 

O tym, że w rozmowach Xi-Trump pojawiła się również kwestia Tajwanu poinformowała strona chińska, podkreślając, że USA „rozumieją wagę problemu tajwańskiego (Taiwan question) dla Chin”. Oficjalnie nie potwierdzają tego natomiast ani Stany Zjednoczone ani Japonia. Media podają, że prezydent USA w rozmowie z Takaichi naciskał na załagodzenie sporu, choć doniesienia cytują anonimowych przedstawicieli rządu czy ministerstw. Sam Trump zapewniał publicznie, że rozmowa była dobra a on sam ma wspaniałe relacje z premier Japonii.

Prawie miesiąc później, 17 grudnia, premier Takaichi Sanae podczas konferencji zamykającej nadzwyczajną sesję parlamentu, mówiła o obecnych napięciach z Chinami. Wskazywała, podobnie jak w swoim expose z października, że „Chiny są ważnym sąsiadem Japonii i należy budować konstruktywne oraz stabilne relacje”, dodając, że Japonia jest „zawsze otwarta na dialog z Chinami” i „nie zamyka drzwi” wobec Pekinu. Z uwagi jednak na to, że odpowiedź Takaichi z 7 listopada jest zgodna z japońskim stanowiskiem dotyczącym Tajwanu, nie zamierza ona wykonać oczekiwanego przez Chiny wycofania wypowiedzi. O to zabiegał np. ambasador Chin przy ONZ, Fu Cong.

Marco Rubio, Sekretarz Stanu USA, podczas konferencji prasowej 19 grudnia, został zapytany czy potępia ostatnie eskalacyjne zachowania Chin. Rubio wskazał jednak, że napięcia między Chinami i Japonią istniały już wcześniej. Według niego, zgodnie z polityką prezydenta Donalda Trumpa, Stany Zjednoczone uważają za możliwe swoiste balansowanie między Tokio i Pekinem. Oznacza to jednoczesne wspieranie Japonii i innych sojuszników w regionie Indo-Pacyfiku oraz współpracę z Chinami. Podkreślił również, że istnieją pewne napięcia w stosunkach chińsko-amerykańskich, ale obie strony mają obowiązek szukania kompromisu, co deklarował ze strony Stanów Zjednoczonych. Z drugiej strony USA pokazują swój stosunek deklarując sprzedaż różnego rodzaju broni Tajwanowi na kwotę ponad 11 mld dolarów, co również jest szeroko komentowane.

Chiny podnosiły kwestię sporu z Japonią również na innych forach międzynarodowych, choćby podczas rozmów w Zjednoczonych Emiratach Arabskich czy na spotkaniu ministra spraw zagranicznych Wang Yi w Niemczech. Wsparcie dla „jednych Chin” wyraziły choćby takie państwa jak Wietnam. Z kolei Japonia jest nie tylko amerykańskim, ale również europejskim sojusznikiem. Jednak w listopadzie i grudniu żadne rządy czy przedstawiciele Unii Europejskiej nie zdecydowali się na wypowiedzi czy działania, które sugerowałyby stanięcie po którejś ze stron w tym konkretnym sporze. W regionie Indo-Pacyfiku, Korea Południowa w osobie prezydenta Lee Jae-myunga zaoferowała mediację, ale pozostałe państwa chcą raczej pozostać przy obecnym status quo. 

 

… na krawędzi równowagi

Balansowanie USA między poprawnymi stosunkami z Chinami a zobowiązaniami wobec sojuszników w regionie Indo-Pacyfiku jest ważnym elementem, który nie może być pominięty w interpretacji obecnego zaostrzenia w relacjach Japonii z Chinami. Mówi się, że gdy stosunki chińsko-amerykańskie polepszają się, łatwo o zaostrzenie stosunków chińsko-japońskich. Dopóki Stany Zjednoczone nie zmienią swojego stanowiska, raczej nie zmieni go również Japonia. Stąd nawet oczekiwane przez Pekin odwołanie wypowiedzi z 7 listopada przez premier Japonii, nie oznaczałoby najpewniej rezygnacji z realizacji zobowiązań traktatowych czy obrony zbiorowej. Nawet realizacji przedstawionego przez nią scenariusza, w razie zbrojnej blokady Tajwanu. 

Działania chińskie w listopadzie i grudniu 2025 przypominają analogiczne działania Federacji Rosyjskiej wobec Polski w latach poprzedzających pełnoskalową inwazję na Ukrainę w lutym 2022 roku. Tajwańskie władze przyznają publicznie, że nasilają się chińskie kampanie medialne oraz ćwiczenia militarne wokół Tajwanu. Według niektórych analityków, Chiny osiągną zdolność do ataku najwcześniej w 2027 roku. Japonia również się zbroi, szukając zarówno zacieśnienia relacji z USA, jak i zawiązując ściślejsze partnerstwa, choćby z państwami Europejskimi (Niemcy, Wielka Brytania) czy Australią. Trzeba również pamiętać, że przynajmniej od 2022 roku Japonia planowała podniesienie wydatków na obronność do 2% japońskiego PKB. Sama premier Takaichi deklaruje rewizję trzech dokumentów związanych z obronnością do końca 2026 roku. 

Podsumowując, Japonia stoi w obliczu konieczności balansowania między własnymi interesami a stabilnymi relacjami w regionie. Równowaga ta w dużej mierze zależeć będzie od tego, jak będą kształtować się relacje Chin ze Stanami Zjednoczonymi. Te unikają obecnie otwartej konfrontacji, a jednocześnie wspierają swoich sojuszników w regionie. Symboliczne gesty, zarówno „miękkie”, jak praktyczne odebranie pand, jak i „twarde”, w postaci demonstracji siły militarnej pokazują, że Chiny testują Japonię i jej sojusze na wielu poziomach.

 

 

ul. Franciszkańska 1/5 (pok. 205)
91-431, Łódź
tel. 42 665 54 82
OSA@uni.lodz.pl

Funduszepleu
Projekt Multiportalu UŁ współfinansowany z funduszy Unii Europejskiej w ramach konkursu NCBR