Wystąpienie A. Blinkena: kontynuacja w amerykańskiej polityce wobec Chin?

Bartosz Kowalski

14.06.2022

Pod koniec maja br. amerykański sekretarz stanu Antony Blinken nakreślił ogólne ramy strategii powstrzymywania Chin, które w wielu obszarach są zbieżne z kierunkami polityki prezydenta Trumpa. Cel jest ten sam, różnią się metody, które mają prowadzić do jego osiągnięcia.

W wykładzie wygłoszonym na Uniwersytecie Jerzego Waszyngtona, szef amerykańskiej dyplomacji powiedział wprost, że chociaż toczy się „wojna prezydenta Putina”, która zjednoczyła NATO i inne państwa, to USA pozostają skoncentrowane na Chinach, jako „najpoważniejszym długoterminowym wyzwaniu dla porządku międzynarodowego”. Choć zagrożenie ze strony Rosji jest w Waszyngtonie traktowane poważanie, to tylko Chiny są postrzegane jako państwo, którego aspiracje do zmiany porządku międzynarodowego są podparte zdolnością do osiągnięcia tego celu – dzięki rosnącej sile gospodarczej, dyplomatycznej, wojskowej i technologicznej. Blinken zapewnił przy tym, że USA nie chcą blokować roli Chin jako superpotęgi (major power), a oba państwa muszą ze sobą współpracować w przewidywalnej przyszłości, aby rozwiązywać problemy globalne, takie jak ochrona klimatu, bezpieczeństwo żywnościowe czy zdrowotne (COVID-19). Szef amerykańskiej dyplomacji powiedział również, że Waszyngton nie szuka konfliktu i nowej zimnej wojny z Pekinem, jednak będzie bronić prawa międzynarodowego, norm, zasad i instytucji, które utrzymują pokój i bezpieczeństwo. Pół wieku od historycznej wizyty prezydenta Nixona – co sekretarz stanu USA odnotował – Chiny nie są już zamkniętym i biednym krajem, są suporpotęgą z którą trzeba „współpracować i współistnieć”. Jego zdaniem, Waszyngton i Pekin, jako potęgi nuklearne, powinny współdziałać w z zakresie programów jądrowych Iranu i Korei Północnej. Jednak dzień po wystąpieniu Blinkena założenie to zostało negatywnie zweryfikowane na forum Rady Bezpieczeństwa ONZ: Chiny wspólnie z Rosją zawetowały amerykańską propozycję nowych sankcji na Koreę Północną w związku z testami rakietowymi. Zablokowanie rezolucji jest pierwszym przykładem podziału w RB ONZ w sprawie Korei Północnej od 2006 roku. Choć za nowymi sankcjami przeciwko KRL-D zagłosowało 13 z 15 członków RB, to Rosja i Chiny jako stali członkowie mają prawo weta. Chiny odmówiły również podpisania się pod oświadczeniem RB ONZ w sprawie zakończenia przez juntę wojskową kryzysu w Mjanmie.

Postawa Pekinu potwierdza jednak kolejną tezę szefa amerykańskiej dyplomacji: Chiny nie korzystają ze swego potencjału, aby wzmocnić zasady i instytucje, dzięki którym w ciągu pięciu dekad osiągnęły swój sukces. Przeciwnie, jak zauważył Blinken, Pekin raczej te instytucje podkopuje. Tym samym wskazuje się na rosnące wpływy Chin w organizacjach międzynarodowych, które Pekin przekształca do osiągania swoich celów politycznych – tak jak w przypadku Światowej Organizacji Zdrowia (vide śledztwo w sprawie wybuchu pandemii) czy agendy prawa człowieka Narodów Zjednoczonych (vide kuriozalna wizyta komisarz Bachelet w Xinjiangu). Sekretarz stanu USA powiedział również, że  Komunistyczna Partia Chin (KPCh) stała się pod rządami Xi Jinpinga „bardziej represyjna w polityce wewnętrznej i agresywna w działaniach na zewnątrz”; mówił o doskonaleniu przez Chiny narzędzi inwigilacji społecznej, które wyeksportowały do ponad 80 państw świata, nieuzasadnionych pretensjach wobec akwenu Morza Południowochińskiego, łamaniu i omijaniu zasad handlu oraz „bronieniu przez Pekin wojny prezydenta Putina w celu wymazania suwerenności Ukrainy”. Blinken dał również do zrozumienia, że wojną w Ukrainie i sytuację w Indo-Pacyfiku, w tym Tajwan, należy rozpatrywać jako dwa oblicza tego samego problemu.

Na poziomie retorycznym, w wystąpieniu szefa amerykańskiej dyplomacji akcent został położony na sprawstwo autorytarnych władz a nie zwykłych ludzi. W odniesieniu do Rosji zwraca uwagę fraza „wojna Prezydenta Putina”. Z kolei wobec Chin wyraźnie rozróżnia się pomiędzy autorytarnymi rządami KPCh a  pracującymi na swój sukces obywatelami Chin. Innymi słowy, USA wskazują, że osią podziału z Chinami są przede wszystkim fundamentalne różnice systemowe i wynikający z nich konflikt.

Słowa te nie umknęły uwadze chińskiego MSZ, który odczytał je jednoznacznie jako próbę zasiania podziałów pomiędzy partią komunistyczną i ludem, i podważania pozycji KPCh w systemie politycznym, która według MSZ rzekomo cieszy się „poparciem ponad 90% Chińczyków”. Z kolei komentarze chińskich ekspertów ds. polityki międzynarodowej koncentrowały się na wskazywaniu „kłamstw i ideologicznych uprzedzeń”, porównując wykład Blinkena do tez wygłoszonych w 2020 roku przez jego poprzednika Mike’a Pompeo. Dla przykładu politolog Su Xiaohui określił przemówienie sekretarza stanu USA jako „taktyczną, a nie strategiczną korektę”, wskazując, że retoryka obecnej administracji amerykańskiej jest po prostu subtelniejsza. Inni, jak Shen Yamei, oceniają, że słowa Blinkena są jedynie zasłoną dymną dla intencji amerykańskich: zaangażowanie w dyplomację sojuszniczą jest de facto dążeniem do wywołania nowej zimnej wojny, deklarowany brak dążeń do zmiany systemu politycznego idzie wbrew twierdzeniom o walce systemów chińskiego i amerykańskiego, a hasła otwartości i inkluzywności są niespójne z praktyką inicjatyw regionalnych promowanych przez USA, a wymierzonych w Chiny.

Chińska percepcja wystąpienia amerykańskiego sekretarza stanu wydaje się więc wpisywać w ocenę wygłoszoną przez Blinkena, wskazującą że nie należy oczekiwać zmian w trajektorii działań Pekinu. I to właśnie dlatego – jak podkreślił amerykański dyplomata – Waszyngton będzie dążyć do zmiany „otoczenia strategicznego” wokół Pekinu – najbliższa dekada ma być w tym względzie decydująca. Tym samym administracja prezydenta Bidena potwierdza, że dotychczasowe próby zmiany Chin „od środka” okazały się nieskuteczne. Antony Blinken zapewnił również, że USA nie „dążą do zmiany systemu politycznego w Chinach”. To co do zasady pokrywa się to z diagnozą ówczesnego wiceprezydenta Mike Pence’a, który w październiku 2018 roku powiedział w Instytucie Hudsona:

Poprzednie administracje dokonały takie wyboru, mając nadzieję, że wolność w Chinach rozwiną się w każdej formie – nie tylko gospodarczej, ale i politycznej, z odkrytym na nowo szacunkiem dla klasycznych zasad liberalnych, własności prywatnej, wolności religijnej, i całej rodziny praw człowieka […] jednak nadzieja ta nie spełniła się.

Wspomnianą „zmianę otoczenia strategicznego” można interpretować jako dążenia do odłączenia (gospodarczego, technologicznego i politycznego) od wpływów Chin możliwie największej grupy państw, przede wszystkim, choć nie tylko, w ich sąsiedztwie. Takie działania mogą w konsekwencji prowadzić do nasilenia się sprzeczności (wzrostu podziałów wewnątrzpartyjnych) w KPCh. Jednak, aby stało się to możliwe Stany Zjednoczone, mówił Blinken, muszą po pierwsze wzmocnić się wewnętrznie (technologia, przemysł, infrastruktura, edukacja, demokracja), co uczyni je silniejszym sojusznikiem i partnerem dla innych państw. Drugim ważnym elementem strategii jest wzmacnianie siatki sojuszów i partnerów USA na całym świecie, zwłaszcza w Indo-Pacyfiku, w tym m.in. ramach nowej, zaproponowanej przez prezydenta Bidena, formuły Indo-Pacific Economic Framework for Prosperity (IPEF) oraz QUAD. Aktywizacji ma również ulec amerykańskie partnerstwo z ASEAN i UE. Partnerstwo wydaje się być tutaj kluczowym pojęciem odróżniającym postawę administracji Bidena od tej prezentowanej przez Trumpa. Dla przykładu, Blinken odnotował wysiłki na rzecz zażegnaniu sporu z UE w zakresie importu stali i aluminium oraz rozejm w trwającym od 17 lat sporze o amerykańskie i europejskie subsydia dla producentów samolotów (Boeing i Airbusa), które w latach 2019-2020 doprowadziły do wzajemnych ceł odwetowych pomiędzy Waszyngtonem i Brukselą.  

Szef dyplomacji USA mówił również o roli G7, które powinno wyjść naprzeciw ogromnym potrzebom infrastrukturalnym państw rozwijających się. Dlatego można oczekiwać, że USA będą mobilizować G7 do stworzenia alternatywy wobec Chin w państwach Globalnego Południa, np. w ramach inicjatywy Build Back Better World. Wydaje się, że stawka obecnie nie toczy się o wypchnięcie wpływów Chin z państw rozwijających się per se, bo jest to po prostu niemożliwe, a raczej o zapobieżenie  dalszemu ich wzmacnianiu. Dotyczy to nie tylko Afryki i Azji. W odniesieniu do Europy Środkowo-Wschodniej, pomimo jej relatywnie wysokiego stopnie zaawansowania rozwojowego, temu celowi służyć ma Transatlantic Telecommunications Security Pact (TTSP), którego projekt został przegłosowany w maju br. przez Izbę Reprezentantów a obecnie jest procedowany w Senacie. Odpowiadając na zagrożenia ze strony Rosji i Chin, TTSP zakłada wsparcie finansowe USA dla rozwijania bezpiecznych połączeń telekomunikacyjnych, w tym sieci 5G, w Europie Środkowo-Wschodniej (Ukrainie, państwach członkowskich NATO i Trójmorza). Ustawa ma upoważnić amerykańskie agencje rządowe i banki rozwojowe (w tym Development Finance Corporation, DFC) do wspierania projektów telekomunikacyjnych w EŚW ze względów strategicznych, a nie poziom ich rozwoju gospodarczego. Oczywiście wsparcie finansowe USA mają otrzymać te państwa, które zdecydują się wykluczyć chińskie przedsiębiorstwa telekomunikacyjne, przede wszystkim Huawei. Podejście prezydenta Bidena różni się więc od administracji Trumpa w zakresie metod służących „zmianie otoczenia strategicznego” czyli odłączania Chin: w miejsce (oprócz) politycznej mobilizacji sojuszników, obecnie kładzie się nacisk na stosowanie zachęt finansowych.

Trzecim elementem powstrzymywania Chin, który wyłania się z wystąpienia Blinkena, jest zdecydowany opór wobec nieuczciwych praktyk gospodarczych i handlowych Pekinu. Wbrew pozorom logika ta jest spójna: utrzymanie rule-based order służy amerykańskim i zachodnim firmom, które co do zasady muszą działać zgodnie z literą prawą w ramach liberalnego otoczenia gospodarczo-politycznego. Przewagę chińskich podmiotów gospodarczych w tym zakresie widać doskonale na przykładzie sposobu pozyskiwania przychylności lokalnych władz i kontraktów rządowych w Afryce.

W przemówieniu szefa amerykańskiej dyplomacji padła również zapowiedź zwiększenia zasobów specjalistów ds. Chin, w tym powołanie w ramach departamentu stanu nowej jednostki analitycznej: China House. To z pewnością odpowiedź na postępujący od lat kryzys kształcenia i badań w zakresie stosunków międzynarodowych, odbijający się negatywnie na amerykańskiej polityce zagranicznej, której skuteczność była rezultatem nie tylko potęgi gospodarczej i wojskowej, ale również dogłębnej wiedzy nt. innych państw, kultur i języków. Zwiększenie federalnych nakładów na kształcenia ekspertów ds. chińskich i innych państw było ważnym punktem swoistego testamentu polityki amerykańskiej wobec Chin, pozostawionego przez administrację Trumpa w listopadzie 2020 roku: The Elements of the China Challenge.

Wystąpienie A. Blinkena służyło nakreśleniu ram polityki amerykańskiej wobec Chin, która w wielu obszarach jest spójna z propozycjami zmian zaproponowanymi przez poprzedników w departamencie stanu. Skuteczność polityki Waszyngtonu ma być zależna od uporządkowania polityki wewnętrznej i inwestycji (wzmocnienia potencjału gospodarczego, edukacyjnego i militarnego oraz stanu amerykańskiej demokracji) i większego zaangażowania się w obronę porządku międzynarodowego we współpracy z sojusznikami i partnerami. Działania te służyć mają służyć realizacji nadrzędnego celu – powstrzymywania Chin poprzez zmianę ich „otoczenia strategicznego”, co może  przełożyć się na rosnące problemy z „właściwym traktowaniem sprzeczności” w łonie partii komunistycznej.