Ukraina przewartościowuje ,,partnerstwo strategiczne” z ChRL?

Bartosz Kowalski

19.08.2022

W ostatnich dniach chińskie ministerstwo obrony ogłosiło zamiar wysłania żołnierzy Chińskiej Armii Ludowo-Wyzwoleńczej (ChAL-W) do Rosji na manewry „Wostok-22”. W lakonicznym komunikacie z 17 sierpnia poinformowano, że ćwiczenia, w których wezmą udział również Indie, Białoruś, Tadżykistan i Mongolia, mają na celu pogłębienie przyjaznej i praktycznej współpracy pomiędzy poszczególnymi armiami, podwyższenie poziomu współpracy strategicznej oraz zwiększenie zdolności do reagowania na różne zagrożenia i ,,nie mają nic wspólnego z obecną sytuacją regionalną i międzynarodową”. Wbrew ostatniemu zdaniu komunikatu oraz zapewnieniach Chin, że udział w manewrach wynika po prostu z corocznych zobowiązań związanych z dwustronną umową o współpracy z Rosją, to decyzja Chin wydaje się być przede wszystkim motywowana politycznie i trudno jej nie rozpatrywać w oderwaniu od wizyty Nancy Pelosi na Tajwanie. W sytuacji gdy Rosja zaangażowana jest w kosztowną wojnę Ukrainie, wojskowe przesłanki manewrów są drugorzędne, nawet dla Kremla. Dla Pekinu i Moskwy wspólnym mianownikiem są Stany Zjednoczone.

Do zapowiedzi chińskiego MON odniósł się natychmiast przewodniczący komisji ds. Polityki Zagranicznej Rady Najwyższej Ukrainy Ołeksandr Mereżko, wskazując, że jeśli dojdzie do wspólnych ćwiczeń wojskowych z Rosją, państwem-agresorem, które popełnia ludobójstwo na ludności ukraińskiej, Chiny nie powinny być dalej uważane za „partnera strategicznego” Ukrainy. Zaledwie kilka dni wcześniej, wzburzenie Mereżki wywołała wypowiedź ambasadora ChRL w Moskwie Zhang Hanhui’a, który nazwał Stany Zjednoczone „głównym winowajcą” rosyjskiego ataku na Ukrainę i skrytykował USA za wspieranie tylko tych sił politycznych na Ukrainie, które dążą do integracji z Unią Europejską a nie Rosją. Zdaniem ukraińskiego polityka, podaje to w poważną wątpliwość status Chin jako „strategicznego partnera Ukrainy”, dlatego władze w Kijowie powinny wyciągnąć niezbędne wnioski i ponownie przemyśleć relacje z Pekinem. W ten sposób, w ciągu niespełna tygodnia, przewodniczący komisji ds. polityki zagranicznej ukraińskiego parlamentu wezwał dwukrotnie do rewizji stosunków z Chinami, choć zrobił to poprzez wpisy na Facebooku, co czyni jego wypowiedź mniej oficjalną.

Nieco bardziej powściągliwy w tym względzie był minister spraw zagranicznych Ukrainy Dmytro Kułeba, który w opublikowanym 15 sierpnia wywiadzie, ocenił, że Chiny pozostają na razie neutralne, ale politycznie (na poziomie narracji) ich interpretacja przyczyn wojny jest zbieżna z optyką rosyjską. Zdaniem szefa ukraińskiej dyplomacji na poziomie praktycznego wsparcia, którego pragnie Rosja, Chiny są neutralne: nie pomagają ani Ukrainie, ani Rosji. Jeszcze pod koniec maja br. prezydent Wołodymyr Zełeński przemawiając na Forum w Davos. stwierdził, że w obecnej sytuacji Ukraina jest usatysfakcjonowana tym, że Chiny obrały politykę „trzymania się z dala od wojny rosyjsko-ukraińskiej”. Prezydent przypomniał wówczas, że Chiny były przed wojną z Rosją głównym partnerem handlowym Ukrainy. Choć przedstawiciele władz w Kijowie nadal podtrzymują tezę, o korzyściach, które przynosi brak wsparcia materialnego Pekinu dla Moskwy, to – jak zaznaczył ekspert Yurii Poita – minister Kułeba po raz pierwszy zwrócił uwagę na zbieżność chińskiej i rosyjskiej narracji odnośnie do przyczyn wybuchu wojny. Wskazuje to na ewolucję stanowiska ukraińskiej dyplomacji, która daje do zrozumienia, że konsekwentne – choć niebezpośrednie – wpieranie Rosji przez Chiny jest uważane za rosnące obciążenie w relacjach ukraińsko-chińskich. W zmianę podejścia Ukrainy wpisują się sformułowania użyte przez Wołodymyra Zełenskiego w wywiadzie dla dziennika „South China Morning Post”. Zdaniem ukraińskiego przywódcy Chiny są stałym członkiem Rady Bezpieczeństwa ONZ i potężnym państwem, które powinno wykorzystać swoje wpływy gospodarcze i polityczne, aby skłonić Rosję do zakończenia wojny i postępowania zgodnie z normami międzynarodowymi.

Słowa Zełenskiego są w tym zakresie zbliżone do oczekiwań sformułowanych pod adresem Chin przez prezydenta Dudę, który pod koniec lipca rozmawiał telefonicznie z przewodniczącym Xi Jinpingiem. Jednak w przeciwieństwie do Andrzeja Dudy, od 24 lutego Xi Jinping ani razu nie znalazł czasu na rozmowę z przywódcą Ukrainy, który we wspomnianym wywiadzie poinformował, że dąży do bezpośrednich rozmów z Xi oraz wyraził nadzieję, że Chiny, jak i inne państwa, wezmą udział w powojennej odbudowie Ukrainy.

Sytuacja ta wskazuje wyraźnie, że pomiędzy Kijowem i Pekinem nie ma obecnie komunikacji na najwyższym szczeblu, a przedstawiciel władz Ukrainy próbują skłonić Chiny do podjęcia proaktywnej polityki w zakresie powstrzymywania Rosji, czyniąc to w zależności od pełnionej funkcji i gradacji krytycyzmu, odpowiednio na łamach poczytnej chińskiej prasy, ukraińskich portali internetowych lub wpisach w mediach społecznościowych.

Co więcej, pod kierownictwem Ołeksandra Mereżki w ukraińskim parlamencie zawiązało się ostatnio 15-osobowe koło parlamentarne, którego celem jest rozwijanie ściślejszych relacji handlowych, kulturalnych, naukowych i humanitarnych z Tajwanem. Przewodniczący Mereżko wyraził przy tej okazji wdzięczność Tajwanowi za to, że przyłączył się do sankcji przeciwko Rosji i wspiera finansowo odbudowę zniszczonych przez wojnę miast ukraińskich. Inna Sovsun, wiceprzewodnicząca proeuropejskiej partii Głos stwierdziła, że działania grupy będą również nakierowane na współpracę międzyparlamentarną, a przyszłości mogą nawet doprowadzić do otwarcia przedstawicielstwa Tajwanu w Ukrainie, tak jak zrobiono to wcześniej na Litwie. Z pewnością wojna w Ukrainie wywołała współczucie wśród władz i przeciętnych Tajwańczyków, zarówno tych w kraju, jak i za granicą, którzy widzą wyraźne paralele pomiędzy sytuacją Ukrainy, a zagrożeniem dla własnego państwa vis-à-vis Chin. Oprócz dostarczania rządowej pomocy humanitarnej, Tajwańczycy organizują prywatnie zbiórki pomocowe na rzecz Ukrainy, których kolportaż koordynują polska placówka w Tajpej i tajwańska w Warszawie. Z kolei Chiny przekazały do tej pory relatywnie niewielką pomoc pomoc humanitarną dla Ukrainy w wysokości 15 mln RMB (w tym 5 mln RMB poprzez chiński Czerwony Krzyż), co można interpretować raczej jako gest wdzięczności wobec władz ukraińskich za pomoc w ewakuacji obywateli z ChRL z rejonów objętych działaniami rosyjskiej „operacji specjalnej”.

Naturalnie chęć zbliżenia parlamentarzystów ukraińskich z Tajwanem można rozpatrywać jako element nacisku w relacjach z Chinami, lub szukania alternatywy dla relacji gospodarczych ze sprzyjającymi Rosji Chinami. Jednak przede wszystkim, elity ukraińskie – podobnie jak wcześniej Litwa, obecnie Łotwa i Estonia, a wkrótce zapewne kolejne państwa Europy Środkowo-Wschodniej, które opuszczą format 16+1(14+1) – uznały, że Chiny jako partner ignorują ich interesy. Innymi słowy, państwa bałtyckie a obecnie Ukraina (choć niezrzeszona w 16+1) w różny sposób manifestują swój prozachodni kurs, bo i tak będą musiały to zrobić. Polskie władze powinny z decyzji swoich sąsiadów wyciągnąć wnioski.

Choć władze Ukrainy przez wiele miesięcy oficjalnie nie komentowały wsparcia Chin dla Rosji, to ostatnie tygodnie pokazują, że nie znalazłszy odbiorców w Pekinie, dyplomatyczne wysiłki Kijowa przeniosły się obecnie do sfery publicznej. Pół roku od agresji rosyjskiej, zarówno wśród najważniejszych osób odpowiedzialnych za ukraińską politykę zagraniczną, jak i ukraińskiego społeczeństwa, rośnie zniecierpliwienie postawą Chin w konflikcie, co może wkrótce doprowadzić do przewartościowania relacji Kijowa z Pekinem.