Mniejszy napływ indyjskich profesjonalistów do USA? Szansa dla Europy!

Krzysztof Iwanek

08.07.2025

O 27% względem zeszłego roku miała spaść liczba aplikacji na wizy pracownicze typu H-1B, wydawane przez USA i skierowane do wysoko wykwalifikowanych pracowników. Wynika to z bardziej restrykcyjnych zasad wprowadzonych przez administrację D. Trumpa. Celem tych działań ma być ochrona miejsc pracy dla Amerykanów, a najbardziej dotkną one obywateli Indii, gdyż to oni dominują pośród osób otrzymujących te wizy. Utrzymanie się tego trendu może oznaczać większe szanse na ściąganie indyjskich profesjonalistów, zwłaszcza programistów, do pracy w firmach europejskich.

Mniejsza liczba aplikacji ma być spowodowana wprowadzeniem przez administrację prezydenta Trumpa bardziej surowych zasad uzyskiwania ich, w tym zwiększeniem kosztów samej wizy. Od lat dominującą narodowością pośród osób uzyskujących ten typ wiz do USA są Indusi (czasem nawet ok. 70%). W samym 2024 r. do USA przybyło 200 000 obywateli Indii, którzy otrzymali dokładnie tego rodzaju wizy. Dla porównania: w tym samym roku złożono 400 000 aplikacji o te wizy na rok kolejny (aczkolwiek część z nich stanowiły aplikacje o przedłużenie wizy i oznacza to porównywanie przyjazdów w jednym roku z aplikacjami na kolejny).

Chociaż wizy H-1B nie są w zamierzeniu przeznaczone jedynie dla obywateli Indii, w rzeczywistości od lat dominują oni pośród osób otrzymujących je. Głównym powodem jest ogromne zapotrzebowanie firm amerykańskich na pracowników sektora IT, przy równoczesnym znacznej liczbie takich osób dostępnej do zatrudnienia w Indiach. Pośród firm zatrudniających najwięcej Indusów na wizy H-1B dominuje przede wszystkim pięciu cyfrowych gigantów: Amazon, Apple, Google, Meta (d. Facebook) i Microsoft.

Jest pośród nich, choć na dalszym miejscu, także firma oferująca usługi outsourcingu, Tata Consultancy Services. Jest to w istocie firma indyjska z oddziałem w Stanach Zjednoczonych, która sprowadza pracowników z Indii do USA jako, de iure, firma amerykańska.

Obecne zmiany, które spowodowały spadek aplikacji na wizy, wprowadziła administracja prezydenta Trumpa, która pozostaje jednak podzielona w kwestii opinii na temat programu H-1B. Jedni politycy chcieliby jego zaostrzenia (do czego teraz częściowo doszło), inni zaś jego co najmniej utrzymania, a być może nawet reformy w celu jego dalszej liberalizacji. Najogólniej mówiąc, zderza się tu z jednej strony typowe pośród członków Partii Republikańskiej, podkreślanie, że w pierwszej kolejności należy dbać o miejsca pracy dla Amerykanów – połączone z ich szerszą obawą przed narastającą dominacją imigracji do ich państwa, i coraz silniejszą pozycją osób innej rasy niż biała. Z drugiej strony zaś pojawia się typowe dla biznesmenów twierdzenie, że ich branża potrzebuje więcej wykwalifikowanych pracowników z zewnątrz (a amerykański rynek pracy jest niewystarczający do zapełnienia tej luki). Nierzadko zaś otoczenie Trumpa to wszak i biznesmeni i Republikanie – dotyczy to zresztą samego prezydenta.

W obronie programu H-1B wystąpił Vivek Ramaswamy [wym. Wiwek Ramasłami], którego rodzina wywodzi się z Indii, a który nie tylko był niedawno rywalem Trumpa w prawyborach na prezydenta w Partii Republikańskiej, ale także posiada znaczną firmę farmaceutyczną. Po wyborach Trump miał jednak, mimo wcześniejszej rywalizacji między nimi, nominować Ramaswamy’ego na stanowisko w nowym rządowym wydziale o nazwie DOGE (Department od Government Efficiency). Ostatecznie jednak pochodzący z Indii biznesmen nie otrzymał stanowiska podobno właśnie dlatego, że wypowiedział się za programem H-1B. Tymczasem szefem DOGE został inny biznesmen (chociaż tym razem nie formalnie Republikanin), Elon Musk, który również jest zwolennikiem tego samego programu. Jedna z jego firm, Tesla, również zatrudnia istotną liczbę specjalistów na programie H-1B (w 2024 r. rozpatrzyła ponad 1000 wniosków o zatrudnienie osób na takie wizy).

Sam prezydent Trump wydaje się mieć sprzeczny – albo w każdym fluktuujący – pogląd na temat wiz H-1B. Podczas swojej pierwszej kadencji (2017-2021) Trump podjął próbę zawieszenia tego programu, ale próbę tę zablokował Sąd Najwyższy. Później zaś wypowiadał się o programie w sposób zmienny: raz krytykując go, kiedy indziej zaś chwaląc. Obecne zaostrzenie rygoru przyznawania wiz może być zatem próbą znalezienia drogi środka: ograniczeniem programu bez jego likwidacji.

Utrzymanie się tego trendu może oznaczać większe szanse na ściąganie lepiej wykwalifikowanych indyjskich profesjonalistów, zwłaszcza programistów, do pracy w firmach europejskich. Nieprzypadkowo zapewne kiedy w ciągu ostatniego półrocza Nowe Delhi odwiedzały takie głowy państw jak kanclerz RFN czy premier Królestwa Niderlandów, jednymi z głównych tematów ich rozmów miały być szansę na sprowadzanie młodych talentów do pracy w ich krajach.