„Elementy chińskiego wyzwania” – komentarz

Przedstawiony poniżej komentarz do amerykańskiego dokumentu „Elementy chińskiego wyzwania” zawiera oceny pracowników naukowych Uniwersytetu Łódzkiego i Uniwersytetu Jagiellońskiego. Prof. Paulina Matera i dr Tomasz Pugacewicz komentują amerykańską perspektywę, zaś prof. Dominik Mierzejewski i dr Bartosz Kowalski mówią o znaczeniu dokumentu w optyce chińskiej.

 

Bartosz Kowalski, Paulina Matera, Dominik Mierzejewski, Tomasz Pugacewicz

Pod względem wpływu na przyszłą politykę USA wobec Chin dokument ten ma charakter niejednoznaczny. Z perspektywy formalnej został opracowany przez komórkę podległą bezpośrednio sekretarzowi stanu. W jego powstaniu nie brała więc udziału biurokratyczna machina Departamentu Stanu (DoS), o zapleczu eksperckim prezydenta-elekta nie wspominając. Jednak na poziomie nieformalnym można spodziewać się, że Biden zrealizuje część rekomendacji – mówi doktor Tomasz Pugacewicz z Uniwersytetu Jagiellońskiego.

Formalnie wspomniany raport nie odegra większej roli w kształtowaniu polityki Bidena, dlatego że został przygotowany przez administrację jego politycznego rywala, od którego prezydent-elekt dystansuje się. Sam dokument z punktu widzenia prawa nie jest wiążącą decyzją lub strategią a jedynie tekstem koncepcyjnym. Co ważne, analiza nie została przygotowana na najwyższym szczeblu Białego Domu a jedynie na poziomie jednego z „ministerstw” USA. Dodatkowo, raport został opracowany w oderwaniu od całości DoS (w tym służby zagranicznej) przez – umyślnie zaprojektowaną – jako wydzieloną i podlegającą bezpośrednio urzędującemu w danej chwili sekretarzowi stanu komórkę, pełniącą rolę wewnętrznego think tanku i dostarczającą idei w zakresie długofalowego planowania. Na czele wspomnianej komórki stoi zazwyczaj naukowiec, w tym przypadku dr Peter Berkowitz (filozof polityki, konstytucjonalista, wykładowca w USA i Izraelu oraz członek konserwatywnego Hoover Institution, politycznie związany z R. Giulianim i neokonserwatyzmem). Można dostrzec, że na trzech z dziesięciu rekomendacji odcisnęły piętno partykularne zainteresowania wspomnianego Berkowitza (tj. kwestia edukacji). Tymczasem Biden w trakcie kampanii sformował własny liczący ok. 2 tys. ekspertów zespół ds. polityki zagranicznej, który zapewniał mu wsparcie koncepcyjne. Zaś po tym jak został uznany za zwycięzcę, prezydent-elekt powołał grupy doradców (review teams), które przygotowują priorytety dla poszczególnych ministerstw, w tym dla DoS. I to właśnie ten departament – obok Wspólnoty Wywiadu USA – jest najczęściej wskazywany (przez nową administrację) do przebudowy. Oznaczać to będzie napływ nowych osób, a więc i nowych idei w stosunku do poprzedników.

Jednocześnie jednak dokument ten jest istotny, gdyż większość przedstawionych rekomendacji obrazuje, coraz wyraźniej zarysowujący się, ponadpartyjny konsensus elit władzy USA, co do tego jak należy poradzić sobie z kluczowym wyzwaniem jakim są Chiny. Nie dziwi więc, że wiele rekomendacji z tego dokumentu można znaleźć w propozycjach zarysowanych przez Bidena podczas kampanii wyborczej. Owa zbieżność wynika z tego, że obecny prezydent-elekt obrał za rdzeń swojego programu ideę demokracji, co zbliża go do poglądów neokonserwatystów. Symbolem owego zbliżenia jest wspólny artykuł z 2019 r. przygotowany przez Antony’ego Blinkena (wskazanego przez Bidena na sekretarza stanu) i ikonę neokonserwatyzmu Roberta Kagana. Biden, podobnie jak omawiany tu raport, uznaje, że rywalizacja z ChRL dotyczy nie tylko spraw gospodarczych i wojskowych, ale również ma wymiar ideologiczny. Prezydent-elekt także uważa, że wszelka konfrontacja z Chinami w tym zakresie musi być osadzona na fundamencie sprawnie działających instytucji demokratycznych w samym USA. Biden wskazuje również na potrzebę umacniania: demokracji w świecie, dotychczasowych sojuszy (zamiennie mówi o „sojusznikach” i „demokracjach”) oraz instytucji wielostronnych. Prezydent-elekt także opowiada się za utrzymaniem wojskowej i technologicznej supremacji USA. Jednocześnie Biden zakłada selektywną współpracę z Chinami (np. kwestia ochrony klimatu i kontroli zbrojeń). Wreszcie, rekomendacje dotyczące kształcenia specjalistów ds. Chin mogą z czasem stać się elementem polityki Bidena, gdyż analogiczne działania podjęto w szczytowym okresie zimnej wojny w odniesieniu do sowietologii.

Joe Biden zakłada próby zmniejszenia napięcia z Chinami i reaktywację kanałów dyplomatycznych, nie oznacza to jednak rezygnacji z wprowadzonego przez Trumpa nacisku gospodarczego – mówi prof. Paulina Matera z Uniwersytetu Łódzkiego.

Prezydenci z ramienia Partii Demokratycznej tradycyjnie starali się rozwiązywać napięcia w relacjach z ChRL na drodze dyplomatycznej, unikając ich antagonizowania, a raczej starając się uczynić z tego państwa odpowiedzialnego partnera, przyczyniającego się do stabilizacji systemu międzynarodowego. Podobne stanowisko zajmował Joe Biden. Jednak Chińska Republika Ludowa nie respektowała wielu międzynarodowych zasad – na przykład dotyczących własności intelektualnej, wypierając wpływy amerykańskie w wielu regionach świata. Jednocześnie władze ChRL nie podejmowały wysiłków w celu demokratyzacji wewnętrznej. Z wypowiedzi Joe Bidena, a także Antony’ego Blinkena (przyszłego sekretarza stanu) wynika, że polityka Trumpa będzie kontynuowana. To istotne w kontekście opublikowanego „Elementy chińskiego wyzwania”. Należy jednak zauważyć, że choć cel pozostał ten sam, środki jego realizacji będą inne. Najważniejszą kwestią jest dla Bidena stworzenie koalicji złożonej z tradycyjnych aliantów, z którymi relacje za prezydentury Trumpa uległy pogorszeniu. Biden już zapowiedział zorganizowanie Szczytu dla Demokracji (Summit for Democracy) z udziałem przedstawicieli „wolnych narodów świata”, by stworzyć, między innymi, wspólną agendę działania wobec Chin. Biden przewiduje, że w szczycie wezmą udział nie tylko przedstawiciele rządów, ale także prywatnych firm w tym przede wszystkim z sektora technologicznego czy zarządzających mediami społecznościowymi.

Z drugiej strony prezydent-elekt zakłada również próby zmniejszenia napięcia z Chinami, reaktywując rozmowy dyplomatyczne, nie rezygnując jednak z wprowadzonego przez Trumpa nacisku gospodarczego. Zapowiedział, że będzie dążył do odzyskiwania przywództwa Stanów Zjednoczonych na świecie, na obszarze gospodarczym, politycznym i militarnym. Takie działania wynikają z niepokoju Bidena o rozszerzanie wpływów Chin, szczególnie promowania modelu politycznego panującego w tym państwie. Na pewno duże znaczenie ma też jego przekonanie o szkodzeniu amerykańskim interesom gospodarczym. Jest to także odpowiedź na oczekiwania Amerykanów. Według badań Instytutu Gallupa, Chiny są uznawane za największego, zaraz po Rosji, wroga Stanów Zjednoczonych. Wszystkie te czynniki pozwalają przewidywać, że w czasie prezydentury Bidena będziemy świadkami zdecydowanej rywalizacji z Chinami.

Dla ChRL „Elementy…” odzwierciedlają zimnowojenne myślenie. Retorycznie reakcja chińska przypomina tę z czasów maoistowskich, kiedy ataki na „imperializm amerykański i całą zgraję ich psów” były na porządku dziennym – mówi dr Bartosz Kowalski z Uniwersytetu Łódzkiego.

Ministerstwo spraw zagranicznych ChRL odniosło się do „Elementów…” jednoznacznie negatywnie, określając je jako kolejny zbiór antychińskich kłamstw, wymyślonych przez niektóre „żywe skamieniałości zimnej wojny”, ujawniając głęboko zakorzenione zimnowojenne myślenie i ideologiczne uprzedzenie Ameryki. Zdaniem rzecznika MSZ Zhao Lijiana, „złowrogi plan wznowienia zimnej wojny z pewnością zostanie odrzucony przez Chińczyków i miłujących pokój ludzi na całym świecie, jest skazany na klęskę i ostatecznie zostanie zmieciony do śmietnika historii”. Takie stwierdzenia budzą nieuchronne skojarzenia z retoryką z czasów maoistowskich, zwłaszcza z okresu „rewolucji kulturalnej”, gdy pełne zacietrzewienia ataki słowne na amerykańskich (zachodnich) imperialistów (i sowieckich rewizjonistów) były na porządku dziennym. Modelowym przykładem w tym zakresie jest wypowiedź przewodniczącego Mao Zedonga z maja 1970 roku, że amerykański imperializm jest zasadniczo „papierowym tygrysem” a „prawa historii” są po stronie Chińczyków i innych uciskanych ludów na całym świecie, których Mao wzywał do „zjednoczenia się w walce przeciwko amerykańskim agresorom i całej zgrai ich psów”.

Reakcja chińskiego MSZ na „Elementy…” nie jest zaskakująca, choć zimnowojenne nawiązania nie są dla dokumentu kluczowe, a podobieństwa między ChRL i ZSRR uzasadnia się w nim przede wszystkim ze względu na autorytarny charakter obu państw (łączący leninizm z nacjonalizmem), wskazując jednocześnie istotną różnicę: Moskwa poszukiwała dominacji głównie w oparciu o potęgę wojskową, natomiast Pekin, z którego zdolnościami militarnymi również należy się liczyć, próbuje przekształcić system międzynarodowy w sposób znacznie bardziej subtelny i poparty potęgą gospodarczą „o której Sowieci mogli jedynie pomarzyć”. Z kolei chwytliwy i popularny wśród komentatorów, choć nie w pełni adekwatny do charakteru rywalizacji amerykańsko-chińskiej, termin zimna wojna, został przywołany na siedemdziesięciu czterech stronach dokumentu zaledwie trzy razy i nie w bezpośrednim odniesieniu do bieżącej rywalizacji z Chinami. Tyle samo zimnowojennych odwołań znalazło się w powyższym – ledwie dwuzdaniowym – komentarzu chińskiego MSZ. Jest to wymierny wskaźnik syndromu oblężonej twierdzy, którym ChRL posługuje się w sposób coraz bardziej przypominający okres maoistowski. Natomiast powściągliwość „Elementów…” w wykorzystywaniu zimnej wojny jako terminu charakteryzującego rywalizację z Pekinem, może oznaczać, że choć Amerykanie zostawiają sobie przestrzeń do rozmów, to wybuch „gorącego konfliktu” jest w ich ocenie realnym scenariuszem.

Ten dokument to krytyka intelektualnych podstaw ChRL a omówienie problemów wewnętrznych pozwala wnosić, że te będą szczególnie eksponowane w amerykańskiej polityce – mówi prof. Dominik Mierzejewski, kierownik Ośrodka Spraw Azjatyckich UŁ.

Niewątpliwie dokument daje ciekawą panoramę podejścia byłej już administracji Donalda Trumpa, do planowanej polityki wobec rosnącej roli Chin w stosunkach międzynarodowych. Z mojego punktu widzenia istotnym jest wskazania intelektualnych podstaw działań ChRL w przestrzeni międzynarodowej oraz wyliczenia rosnących problemów Państwa Środka. Po pierwsze strona chińska będzie musiała stawić czoła amerykańskiej retoryce, która piętnuje Chiny określając je mianem imperium. Warto pamiętać, że z perspektywy historycznej oba te państwa aspirują to miana antyimperialnych. Amerykanie swoją pozycję ugruntowali na wojnie z kolonializmem brytyjskim, prezydent Thomas Woodrow Wilson po pierwszej wojnie światowej nawoływał do zasad samostanowienia a po II wojnie światowej Franklin Delano Roosevelt ostrzegał Winstona Churchilla, że Wielka Brytania będzie następna do pokonania, bo działa według imperialnych zasad. ChRL podobnie wspierała Trzeci Świat udzielając pomocy dla Afryki czy Azji Południowo-Wschodniej. Ostatnio wspiera globalne Południe, kreując się na lidera państw rozwijających się. Państwa do niego należące to ważny sojusznik w realizacji chińskiej polityki, która umożliwiła Pekinowi wejście do ONZ w 1971 roku, a dzisiaj służy chińskim władzom do przejmowania międzynarodowych instytucji. Jednak w tym kontekście kreowany przez Amerykanów dyskurs o imperium, z wyliczanymi przykładami „pułapki zadłużenia” (dept trap diplomacy) będzie stanowił duże wyzwanie, a chińskie dyskusje na temat „potęgi dyskursu” (话语权huayu quan) z pewnością przybiorą na intensywności.

Druga istotna kwestia to sprawa słabości Chin, głównie w odniesieniu do wewnętrznej transformacji. Z uwagi na autorytarną strukturę państwa, partia poszukuje elementów które będą legitymizowały jej władzę. Do tego zalicza się nacjonalizm i podsycanie nastrojów antyzachodnich, tak by odwracać uwagę od realnych problemów – te na koniec i tak będą decydujące. Dokument wspomina słowa Li Keqianga, który przedstawiał realne problemy Chiny: blisko 600 mln obywateli ma zarobki na poziomie 150 USD miesięcznie. Ponadto słabymi punktami Chin są nadmierna zależność od realizacji transakcji międzynarodowych w amerykańskiej walucie i utrzymujące się w praktyce uzależnienie technologiczne od Zachodu. Wyliczane są problemy z jakimi zmagają się Chiny: zanieczyszczenie środowiska, korupcja czy starzenie się społeczeństwa. Interesująca jest tu interpretacja roli sił zbrojnych: one de facto bronią partii, nie narodu – piszą amerykańscy eksperci. I na koniec, głównym wyzwaniem jest pokojowa tranzycja władzy. Z tym faktem trudno się nie zgodzić: każdorazowo, kiedy jedna grupa w partii zyskiwała praktycznie nieokreśloną władzę, moment próby przejmowania władzy przeradzał się w konflikt. Tak było choćby w 1989 r., kiedy Deng Xiaoping i „jastrzębie” uznali, że grupa bardziej demokratyczna z Zhao Ziyangiem na czele przejmowała inicjatywę dla funkcjonowania systemu. Skończyło się na Tian’anmen.