Według oficjalnego komunikatu, oprócz przekazania prezentów dla dzieci z biednych rodzin, okołoświąteczna działalność charytatywna COSCO objęła również: wsparcie dla programu dożywiania najuboższych prowadzonego przez prawosławną metropolię pireuską, prezenty dla podopiecznych z domów dziecka oraz – jak co roku – upominki dla wszystkich pracowników Portu i ich dzieci, w tym nagrody dla 34 najlepszych uczniów i studentów. Składając życzenia świąteczne i noworoczne, prezes Yu Zenggang podkreślił, że po raz kolejny firma wspiera potrzebujących z lokalnych społeczności i przyłącza się do wysiłków władz miejskich w zmaganiach z problemami ekonomicznymi mieszkańców regionu.
Rzeczywiście, COSCO podjęło działania PR-owe w Pireusie nie po raz pierwszy, angażując w nie również przedstawicieli greckiego rządu. Pod koniec listopada 2019 roku, w obecności ministra ds. morskich i wysp Joanisa Plakiotakisa i szefa greckiego Czerwonego Krzyża Antonioasa Avgerinosa, Yu Zenggang przekazał 500 tys. EUR na stypendia dla najzdolniejszych uczniów z rodzin o niskich dochodach i organizację wydarzeń sportowych i kulturalnych dla dzieci. Firma wsparła też finansowo renowację kopuły cerkwi Św. Mikołaja w Pireusie. Jednak pomimo tych działań wizerunek COSCO w Pireusie i przyległych obszarach pogarsza się. Jak wskazuje grecki ekspert ds. Chin Plamen Tonchev, obecność armatora nie przełożyła się na odbudowę gospodarczą Pireusu, mieszkańcy miasta i jego okolic narzekają również, że COSCO kieruje się wyłącznie własnym, wąsko pojętym interesem – przede wszystkim zwiększaniem zdolności przeładunkowej portu. I choć wzrost w tym zakresie jest niezaprzeczalnym osiągnięciem Chińczyków (rekordowe 5,65 mln TEU w 2019, pierwsze miejsce na Morzu Śródziemnym, czwarte w Europie), to wydają się oni skupiać tylko i wyłącznie na jednym aspekcie rozwoju portu i otaczającego go obszaru. Choć negatywne nastawienie wobec chińskiego właściciela jest w pewnym stopniu związane również z konfliktem interesów między COSCO i lokalnym biznesem, to sądząc po efektach dotychczasowych starań, COSCO nie posiada żadnej spójnej strategii zyskiwania przychylności. Na przykład poprzez większe zaangażowanie na rzecz lokalnej społeczności, dla której Pireus jest czymś więcej niż sam port, a chińskie podarki są nierzadko obiektem szyderstwa.
Innego przykładu w tym zakresie dostarcza największy chiński inwestor w Gruzji Grupa Hualing. Ów (przynajmniej nominalnie) prywatny konglomerat prowadzi w Gruzji szeroko zakrojoną działalność gospodarczą: zbudował kompleks mieszkalny, centrum handlowe i hotele w Tibilisi oraz strefę przemysłową w Kutaisi. Hualing jest również największym inwestorem w gruzińskim przemyśle drzewnym. Do Grupy należy ponadto 90% udziałów w gruzińskim BasisBanku. Choć inwestycje Hualing napotykają problemy (np. liczący 420 ha kompleks handlowo-mieszkalny w Tibilisi pozostaje w połowie pusty), to działania wizerunkowe firmy są najwyraźniej dla lokalnych społeczności przekonujące. Antropolożka Susanne Fehlings wśród przyczyn pozytywnego odbioru chińskich pracodawców przez Gruzinów wymienia dobre warunki pracy (wynagrodzenie i przyjazna atmosfera), okazjonalny dostęp do tanich mieszkań w kompleksie zbudowanym przez Hualing, prezenty wręczane pracownikom z okazji głównych świąt a przede wszystkim wysiłek wnoszony przez Chińczyków w pozyskiwanie zaufania i adaptowanie się do miejscowych zwyczajów. Tworzenie więzi społecznych odbywa się między innymi przez uczestnictwo w lokalnych obrządkach, takich jak pełnienie roli tamady na gruzińskich biesiadach, a nawet udział w pogrzebach rodzin pracowników firmy. To właśnie dzięki takim działaniom Hualing pełni rolę kulturowego brokera pomiędzy ChRL i Gruzją, wpisując się – świadomie lub nie – w strategiczne cele polityki państwa chińskiego.
Zaangażowanie Grupy Hualing w Gruzji, która – jak każda firma – kieruje się przede wszystkim pomnażaniem zysków, obejmuje próby tworzenia trwałych więzi z lokalnymi mieszkańcami, wykraczające poza wąsko określoną działalność biznesową. Natomiast starania podejmowane przez państwowe COSCO w Grecji, zarówno na poziomie instytucjonalnym, jak i społecznym, przynoszą do tej pory ograniczone rezultaty. Działalność PR-owa w Pireusie pokazuje, że Chiny uczą się i czynią postępy w sztuce ocieplania wizerunku, ale nadal nie przywykły analizować potrzeb i opinii lokalnych społeczności w sposób pozwalający na pozyskanie zaufania i prowadzenie przekonujących akcji propagandowych. Niewielka skuteczność takich zabiegów wynika – podobnie jak w przypadku ujawnionych ostatnio próba wywierania wpływu na niezależne media w Czechach – z nadmiernego poczucia swojej centralności w świecie i projekcji własnych zachowań na arenie wewnętrznej na działania prowadzone za granicą.