FocusOSA #203: Relacje Niemcy-Chiny

W Niemczech trwają właśnie ostatnie dni kampanii przed wyborami parlamentarnymi. Bez względu na ostateczny wynik przyniosą one koniec ery kanclerz Angeli Merkel, która nie ubiega się o reelekcję i odchodzi z polityki. Przyglądając się sytuacji w RFN warto wskazać jakie osiągnięcia w kontekście relacji z Chinami były kluczowe w trakcie trwania czterech kadencji Merkel oraz jakie projekcje stosunków z ChRL przedstawiają główne partie polityczne i pretendenci do urzędu kanclerskiego. Spuścizna odchodzącej kanclerz w stosunkach z Chinami jest ogromna. Ale czy jej następca/następczyni utrzyma jej linię i priorytetowe podejście do relacji z Państwem Środka?

Joanna Ciesielska-Klikowska

Spuścizna Merkel

Na początek warto dokonać podsumowania kanclerskich dokonań Angeli Merkel. W wymiarze międzynarodowym ta lista jest długa, choć ocena części z nich (m.in. relacji z Federacją Rosyjską czy z Turcją) wciąż pozostaje dyskusyjna. Bezsprzecznie wiele udało jej się osiągnąć w kontekście stosunków z Chinami. Dość powiedzieć, że przez 16 lat rządów Merkel aż 12 razy podróżowała do Chin, zawsze otoczona licznym gronem politycznych współpracowników i reprezentantów kół biznesowych. To za czasów jej kanclerstwa m.in. podniesiono relacje do poziomu kompleksowego strategicznego partnerstwa obu państw, wprowadzono konsultacje międzyrządowe (mechanizm stosowany tylko w kontaktach z priorytetowymi partnerami), a na forum unijnym podpisano umowę inwestycyjną CAI. W tym czasie Niemcy i Chiny stały się dla siebie kluczowymi partnerami gospodarczymi – od 2016 roku to ChRL jest głównym partnerem handlowym RFN, wyprzedzając pod tym względem Stany Zjednoczone, Francję i Holandię czyli dotychczasowych najważniejszych partnerów gospodarczych Niemiec. W 2020 roku bilans handlowy obu krajów wyniósł rekordowe 212 mld dolarów, a wymiana gospodarcza z Chinami stanowi już 3% niemieckiego PKB.

Kwitnie także współpraca szkół, uczelni i ośrodków badawczych, możliwa dzięki ramom prawnym wspomnianego kompleksowego strategicznego partnerstwa oraz aktywnej działalności niemieckiego DAADu – prawie 45.000 chińskich studentów uczy się aktualnie na niemieckich uniwersytetach (to 10% wszystkich cudzoziemskich studentów w RFN; głównie są to centra akademickie w Darmstadt, Heidelbergu, Erlangen, Dreźnie i Jenie). Ponadto ośrodki studiów chińskich znajdują się w wielu niemieckich miastach uniwersyteckich (łącznie są to 33 instytucje zlokalizowane m.in. w Berlinie, Hamburgu, Duisburgu, Getyndze, Kolonii, Monachium). Niewątpliwie Chińczycy przybywają do Niemiec także jako turyści – w 2019 roku ilość chińskich zwiedzających przekroczyła 3 mln, podwajając tym samym ich ilość z 2013 roku. Współpracę w wymiarze edukacji i kultury z pewnością ułatwiają intensywne relacje na szczeblu miast i regionów – przeszło połowa niemieckich miast ma podpisane umowy partnerskie z miastami w Chinach, a prawie wszystkie landy (prócz Meklemburgii – Pomorza Przedniego) prowadzą aktywną kooperację z chińskimi prowincjami. Na szczeblu gospodarczym i społecznym dzieje się zatem naprawdę dużo, a rząd w Berlinie przez lata aktywnie działał, by wykorzystywać to chińsko-niemieckie zbliżenie i animować relacje na wielu szczeblach i płaszczyznach.

Jednocześnie – już pod koniec ostatniej kadencji Merkel – zaczęło narastać przeświadczenie, że ChRL jest nie tylko głównym handlowym partnerem dla Niemiec, ale także konkurentem, który bezwzględnie walczy o realizację własnych interesów gospodarczych i politycznych. O ile jednak bardziej krytyczne spojrzenie na ChRL przejawiali poszczególni ministrowie w gabinecie Merkel, w szczególności kolejni szefowie dyplomacji z ramienia SPD, którzy domagali się bardziej pragmatycznego podejścia do relacji z Pekinem, o tyle ona sama pozostawała wręcz euforycznie nastawiona do budowania niemiecko-chińskich relacji. Pisano, że patrzy na Chiny przez „różowe okulary”. Zarzucano jej, że rzadko wypowiada się na temat problemów z respektowaniem praw człowieka w ChRL, że nie monituje na arenie międzynarodowej spraw związanych z prześladowaniami ujgurskiej mniejszości w Xinjiangu, a kwestię ostatnich protestów w Hongkongu całkowicie zostawiła ministrowi spraw zagranicznych Heiko Maas’owi. Powodem tego podejścia był jeden nadrzędny cel – ułatwienie relacji handlowych i zwiększanie dwustronnej współpracy gospodarczej. Pieniądze lubią spokój a ten Merkel potrafiła zapewnić jak żaden inny światowy przywódca.

Chiny w kampanii wyborczej

Wybory parlamentarne odbędą się w najbliższą niedzielę. Głosowanie korespondencyjne trwa już od kilku tygodni ale to 26 września br. otwarte będą lokale wyborcze, w których zagłosuje większość uprawnionych do głosowania (w sumie 60,4 mln mieszkańców). W wyścigu o miejsce w Bundestagu bierze udział łącznie 47 ugrupowań o niezwykle zróżnicowanych poglądach – od partii działających na rzecz ochrony praw zwierząt i przyrody, przez niemieckich komunistów aż do partii antykolonialnych i antysystemowych, promujących miejski styl życia w rytmie hip hopu.

Niewątpliwie duża konkurencja nie oznacza jednak, że przyszły niemiecki parlament będzie aż tak różnorodny. Większość miejsc zostanie zajęta bowiem przez przedstawicieli głównych ugrupowań w ramach wyboru konkretnej partii (prawa strona karty do głosowania, tzw. Zweitstimme) – socjaldemokratów z SPD (aktualnie 25% poparcia), chrześcijańskich demokratów z koalicji CDU/CSU (22% poparcia), zielonych z partii Bündnis 90/Die Grünen (15%), liberałów z FDP (12%), a także przez reprezentantów skrajnej prawicy z AfD (11%) oraz lewicy z Die Linke (6%). Pozostałe partie mogą liczyć na wprowadzenie pojedynczych działaczy dzięki możliwości wyboru kandydata bezpośredniego w swoim okręgu wyborczym (lewa strona karty, tzw. Erststimme) – jego przynależność partyjna nie musi się zgadzać z partią wybieraną w ramach Zweitstimme.

Co istotne, w przeciwieństwie do poprzednich kampanii wyborczych Chiny odgrywają tym razem sporą rolę, a partie poświęcają wizji polityki wobec Chin cały rozdział lub przynajmniej dłuższy akapit w swoich programach wyborczych – to novum, nigdy wcześniej Chiny nie były tak ważnym tematem w niemieckiej kampanii. Prawie wszystkie ugrupowania krytycznie patrzą na Chiny, skupiając się na wyzwaniach geostrategicznych, warunkach dostępu do rynku i sytuacji w zakresie praw człowieka. Jednocześnie każda z partii inaczej rozkłada akcenty.

Spośród czterech obecnie najsilniejszych w sondażach partii – SPD, CDU/CSU, FDP i Zielonych – to ci ostatni najgłośniej domagają się zmiany oraz wyjścia na zupełnie nowe obszary w polityce zagranicznej, podczas gdy chadecja i socjaldemokracja wykazują raczej wolę kontynuacji. W kontekście relacji z Chinami te cztery ugrupowania mają częściowo zbieżne poglądy. W ich programach wyborczych znaleźć można explicite postulaty dotyczące kontynuacji prac nad strategią UE-Chiny, zagwarantowania sprawiedliwego dojścia do rynku chińskiego dla niemieckich i europejskich firm oraz konieczności przygotowania RFN i UE na zwiększającą się chińską konkurencję w zakresie cyfryzacji i nowych technologii. Partie są także zgodne co do konieczności pogłębiania relacji zarówno z Chinami, jak i z USA. Jednocześnie socjaldemokraci, liberałowie i zieloni domagają się włączenia ChRL w proces międzynarodowego rozbrojenia, żądają zagwarantowania autonomii Hongkongu oraz potępienia naruszeń praw człowieka. Tymczasem chadecy, podobnie jak liberałowie i zieloni, chcą rozbudowywać stosunki z krajami w rejonie Indo-Pacyfiku, oraz postulują stworzenie europejskiej alternatywy dla Inicjatywy Pasa i Szlaku. Wszystkie partie wypowiadają się na temat konieczności zabezpieczenia niemieckich sieci cyfrowych oraz wysokich technologii, jednak tylko CDU/CSU i Zieloni wymieniają w swoich programach w tym względzie Chiny jako główne zagrożenie. SPD i Zieloni chcą ponadto kooperować z ChRL w kwestiach ochrony środowiska naturalnego, natomiast – podobnie jak pozostałe ugrupowania – milczą na temat konieczności ratyfikacji porozumienia CAI. Jedynie FDP wskazuje, że porozumienie powinno być przyjęte, ale dopiero po wprowadzeniu wyraźnych zmian i zapisów chroniących przedsiębiorstwa unijne. Prócz tego FDP oraz Zieloni piszą w programach wyborczych o konieczności wspierania Tajpej w relacjach z Pekinem. Pozostałe partie mogące wejść do Bundestagu (choć posiadające niewielkie zdolności koalicyjne) – AfD i Die Linke – praktycznie nie poruszają tematu relacji z Chinami w swoich programach.

Nowy kanclerz i Chiny

Odnosząc się do kandydatów na urząd kanclerza, którzy cieszą się dużym zaufaniem wśród wyborców, to przede wszystkim reprezentantka Zielonych – Annalena Baerbock (16% poparcia), ma najbardziej wyraziste poglądy na stosunki z Chinami. Baerbock domaga się wyraźnego zaostrzenia kursu względem ChRL. Jej najważniejszym żądaniem jest zwiększenie skuteczności zaangażowania na rzecz demokracji i praw człowieka w polityce zagranicznej i bezpieczeństwa. Chce bardziej otwarcie niż miało to miejsce dotychczas rozmawiać na temat „niezbywalnych wartości”, mówiąc o konieczności prowadzenia „ciągłego dialogu” i „daleko idącej wytrwałości” w kontaktach z chińskimi politykami.

Jej konkurent z partii chadeckiej – Armin Laschet (14% poparcia), także domaga się więcej Realpolitik, przy czym określa Chiny mianem „największego wyzwania w zakresie polityki zagranicznej i bezpieczeństwa”. Jednocześnie na przestrzeni ostatnich miesięcy nigdy bezpośrednio nie apelował o zmianę stosunków z Chinami, ale raczej wpisywał się w kontynuowanie polityki realizowanej latami przez Angelę Merkel. W swoich wypowiedziach Laschet podkreśla elementy partnerstwa w relacjach z ChRL oraz określa dialog i współpracę z tym państwem jako „rdzeń polityki zagranicznej”.

Najsilniejszy kandydat w tej stawce – socjaldemokrata Olaf Scholz (29% poparcia), nie planuje ostrej systemowej rywalizacji z Chinami ani wzmocnienia twardych instrumentów w polityce. W programie SPD zresztą wyraźnie zapisano: „Jako Partia Pokoju skupiamy się na dyplomacji i dialogu, na cywilnym zapobieganiu kryzysom i budowaniu pokoju, na rozbrojeniu i kontroli zbrojeń oraz na współpracy międzynarodowej”. Scholz, zapytany o jego wizję relacji z Chinami, stwierdził podczas jednej z debat, że będzie opowiadał się za realizacją polityki odprężenia wprowadzonej jeszcze przez jego wielkiego poprzednika Willy’ego Brandta pod koniec lat 1960-tych. Argumentował, że trzeba „powrócić do wytycznych polityki odprężenia”, ponieważ „dzisiejszy świat wygląda podobnie do tego sprzed dekad”.

Bez względu na ostateczny wynik niedzielnych wyborów, w Niemczech rządził będzie kanclerz, który postrzegać będzie Chiny jako kluczowego partnera – co do tego, że dla relacji z ChRL nie ma alternatywy zgodni są wszyscy kandydaci. Jednak z pewnością ten nowy szef rządu stanie na czele gabinetu koalicyjnego, w ramach którego trzeba będzie zaspokoić postulaty dwóch lub większej liczby partnerów. Tarcia w tym względzie będą nieuniknione – w szczególności jeśli w skład gabinetu wejdą zieloni. Pytanie o to czy Niemcy „zsuną z nosa różowe okulary” i bardziej pragmatycznie zaczną kształtować relacje z Państwem Środka pozostaje otwarte.